Postanowiłam przenieść dyskusję z mojej lekcji religii tutaj, żeby większe grono mogło wypowiedzieć swoje zdanie. Do udzielania odpowiedzi na pytania zapraszam wszystkich, im więcej nas się wypowie, tym będzie ciekawiej! :)
W poniedziałek wraz z klasą byliśmy we Wrocławiu, w Akademii Medycznej na dniach otwartych. Najpierw mieliśmy wykład dotyczący mumien z bagien, a później zajęcia w "muzeum". Nie było to zwykłe muzeum, gdyż większość eksponatów była "żywa", a już na pewno prawdziwa. Jak sama nazwa wskazuje do tej Akademii uczęszcza bardzo dużo studentów medycyny, lekarzy, a nawet profesorów. Uczą się i prowadzą przeróżne badania, do czego służą im tamtejsze przybory. Co nazywam eksponatami i przyborami? Chociażby połowę ludzkiej twarzy wraz z fragmentem szyi, płody w formalinie, przeróżne szkielety, ludzkie serca, czaszki, wątroby, jelita, żołądki itp. Tak, wiem, jest to przerażające, jednak zastanówmy się przez chwilę.
Wiele młodych ludzi, wraz z moją katechetką byli zdania, że to jest wbrew godności człowieka. Że takie eksponaty powinny być zabronione, a ludzie powinni spokojnie spoczywać w grobie.
Owszem, zgadzam się, że nie jest to do końca godne, bo tak, te osoby powinny mieć miejsce spoczynku. Jednak- chodząc na cmentarz wcale nie odwiedzamy tej osoby, która jeszcze do niedawna z nami rozmawiała i spędzała czas. Chodzimy tam, by wspomnieć daną osobę i pokazać, że o niej pamiętamy, by zaspokoić wewnętrzne potrzeby. Ale przecież w trumnie już nie leży ta osoba! Czy nasi dziadkowie odwiedzają swoją matkę lub ojca? Nie! W trumnie leżą same kości, bo ciało już dawno zostało zjedzone przez różnego rodzaju robale i po prostu się rozpadło. Ta osoba ma swój pomnik, ma grób, ma swoje miejsce i tak powinno być! Ludzie, którzy służą w celach naukowych jak najbardziej powinni mieć stały spoczynek, miejsce, gdzie bliscy mogą uczcić pamięć o nich. Jednak dlaczego ludzie nie mogą poświęcić swoich bliskich, by przydały się w celach naukowych? Każdy wie, że ten eksponat kiedyś żył, oddychał i był taki sam jak my. Teraz jednak nie żyjąc dokonał czegoś pięknego, czego nie każdy jest godzien! Oddał się dla dobra ludzkości, dla nauki, ażeby mogła iść do przodu i się rozwijać.
Moje zdanie jest takie, że niepotrzebnie ludzie się bulwersują. Jak najwięcej ludzi powinno wyrażać chęć, by po jego śmierci nadal być pożytecznym. Lekarze, różni profesorowie uczęszczają do takich miejsc, by móc się uczyć, by móc na podstawie dawnych błędów, naprawić nowe, powtarzające się komplikacje jakie sprawiła natura.
Jeden człowiek, który został poświęcony do takich celów, może uratować setkę innych ludzi! I to jest piękne, to jest nie lada gest. Ja na miejscu rodziny byłabym dumna, że ktoś nawet po śmierci, może tyle zrobić dla drugiego człowieka.
Nie poruszam tu oddawania organów, krwi, szpiku- bo to również jest niesamowite bohaterstwo, popieram to i jestem pełna podziwu wobec rodzin osób, dzięki którym życie ma inna, potrzebująca, niewinna istota.
Największe oburzenie wywołały płody czy też noworodki w formalinie- ale ludzie, przecież to dziecko i tak zmarło! Nie dało się nic zrobić, żeby przeżyło, nikt nie zabił ich celowo. Takie małe, a spójrzcie ile już zrobiło- pomogło innym dzieciom, dzięki jednemu przypadkowi dziecka urodzonego z przepukliną, w skutek czego zmarło, można uratować kolejne, dać szanse medycynie, by nie popełnić drugi raz tego samego błędu. Ślepo dążę do swojego zdania, lecz rozumiem, że każdy w tej kwestii może mieć swoje argumenty. Słucham, co Wy o tym myślicie. Popieracie społeczeństwo, które kieruje się prawami religii, czy też odłamek osób, które jednak stawiają na medycyne i ratowanie życia kolejnym, chorym istotom?