Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do mnie jakoś śpisz w nocy...
Wyczytaj z mojej twarzy, że nie śpię bo tęsknota niszczy moje człowieczeństwo. Wyczytaj z moich oczu, że stale płyną z nich łzy. Wyczytaj z moich krwawiących warg ból każdej samotnie spędzonej nocy. Czytaj, aż zrozumiesz jak trudno jest mi podnosić ciężkie i zmęczone powieki, jak moje serce obumarło gdzieś we mnie, zapominając jak bić i czuć, jak moja dusza krwawi i wylewa z siebie cały swój ból. Powiedz moim oczom, że nigdy więcej nie ujrzą tego sennego i tak cholernie zabójczego wyrazu twarzy tuż po tym jak delikatnie przeciągasz się na moim łóżku. Powiedz sercu, że ma zacząć żyć swoim rytmem. Moje usta, powiedz im, że nigdy więcej nie złączą się z Twoimi wargami w długim pocałunku. Spróbuj zetrzeć łzy z moich policzków, rozgrzej moje dłonie... Może znasz to uczucie, gdy uśmiechasz się mimo łez palących Twoje oczy? Ja znam doskonale... Świadomość, że nie będzie Ciebie tuż obok mnie wyrywa moje serce z klatki piersiowej i przecina je na milion malutkich, nic nie znaczących kawałków. Zwijam się w kłębek, a powietrze, które dociera do moich płuc, zgniata je i nie pozwala swobodnie oddychać. Przeszłość. To z niej biorę lekcje i wyciagam wnioski, staram się żyć dalej. Już bez Twojej dłoni wplecionej w moją. Chłód znów ogarnął moje ciało. Drżę mimo 25 stopni za oknem. Wmawiam sobie, że każde kłucie w mojej klatce piersiowej ma jakieś znaczenie, że ból ma sens. Powiedz, że miliony szpilek wbijanych w mięsień mojego serca nie są karą. Wmów mi, że wszystko co przeżyliśmy było nic nie wartym aktem naszego życia. Patrząc prosto w moje źrenice powiedz, że możemy wyciąć ten kadr i śmiało wyrzucić go do kosza. Wpój we mnie to, że nasze słowa nigdy tak dobrze się nie rozumiały, że nasze usta nigdy tak perfekcyjnie do siebie nie pasowały, że wszystkie uczucia były tylko dymem, który uleciał wraz z powietrzem. Proszę, wytnij wszystkie te sceny z życia mojego scenariusza z taką łatwością z jaką wyciąłeś ze swojego. Chciałabym ten ostatni raz stanąć przed Tobą i poczuć jak Twoje ramiona otulają moje wychudzone ciało. Chciałabym wiedzieć, że nie odstąpisz mnie na krok póki moje policzki całkowicie nie wyschną, a oddech nie wróci do normlanego rytmu. Chciałabym, żebyś potem wbił mi nóż pomiędzy żebra, wyją serce i je zabrał. Jeśli chcesz żyj tak dalej, tak jakbym nie istniała, tak jakbym nigdy nie było nas. Mimo wszystko... Nie spalisz naszych wspomnień, nie wymażesz z pamięci wspólnych poranków i wieczorów. Spróbuj otworzyć oczy i rozejrzeć się. Zobacz jak z każdym dniem oddalamy się od siebie, jak tracisz mnie, bo z każdą sekundą jestem coraz dalej niż Twoja wyciągnięta dłoń. Pozwól mi papierosami zgasić ostanią nikłą nadzieję, alkohlolem wypalić ostatnie tlące się jeszcze uczucie....