Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 43
Wschód słońca zastał ich siedzących na plaży i wpatrujących się w horyzont.
- Jeśli miałabyś możliwość cofnięcia czasu, zrobiłabyś to?
- Po co ? - przeniosła na niego wzrok. - Jeśli coś ma się zepsuć, to się zepsuje. Prędzej czy później, ale się zepsuje.
- A naprawisz to co się zepsuło?
- Tylko wtedy, gdy on mi na to pozwoli.
Znów zapadła między nimi cisza. Ta noc pełna wypowiedzianych słów dała jej do myślenia, otworzyła oczy na pewne sprawy. Wiedziała, że łatwo ulega emocjom, ale mogła chociaż dać mu szansę wytłumaczenia się. Przecież każdy na to zasługuje.
- Rozmawialiśmy całą noc, a nawet nie znam twojego imienia? - blado się uśmiechnął.
- Lena - wyciągnęła w jego stronę dłoń.
- Sebastian.
Zarumieniła się pod jego elektryzującym spojrzeniem.
- Muszę lecieć - podniosła się i oddała mu kurtkę.
Kiwnął głową, a gdy wnuczka Leandrów się odwróciła złapał ją za dłoń. Spojrzała na niego pytająco.
- Zostawisz mi jakiś namiar? - szepnął, gładząc jej palce.
. . .
Wsunęła zmęczone ciało do gorącej wody. Miała już zapewniony wykład od babci, ale chciała odwlec to w czasie najdłużej jak się da. Całe szczęście Antoś miał opiekę i o to nie musiała się martwić.
Zapach róży przebijał się przez jej skórę, powodując przyjemnie mrowienie na całym ciele. Czuła, że powoli wraca do życia, senność mijała. Po odświeżeniu się miała zamiar pojechać do Maksa. Chciała z nim porozmawiać i spróbować to wszystko naprawić. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała od czego może zacząć rozmowę. Po kilku męczących minutach odpuściła. Będzie żyła chwilą.
Powie mu po prostu, że tęskni i przeprasza. Z takim zamiarem opuściła dom godzinę później.
Mijała właśnie ósma, miała nadzieję, że go zastanie. Docisnęła mocniej pedał gazu i z bijącym sercem pokonywała ostatni kilometr dzielący ją od Devere. Na podjeździe nie zastała żadnego samochodu. Wyskoczyła szybko z auta i podeszła do drzwi. Nerwowo w nie zastukała i cierpliwie czekała. Jednak nikt jej nie otworzył. W końcu odpuściła i zaczęła w torebce szukać swoich kluczy.
Wchodząc do domu czuła się jak intruz. Mimo tego, że wiedziała iż to po części też jej miejsce. Przeszła przez hol i weszła do przestronnej kuchni. W powietrzu nie uniosł się znajomy zapach kawy i rogalików, przywitał ją jedynie pustostan, który nieubłągalnie szarpał jej nerwy. Przeleciała wzrokiem blat stołu i natrafiła na kopertę pozostawioną na nim. Powoli podeszła i wzięła ją w dłonie. Na wierzchu widniało jej imię z malutkim serduszkiem obok. No tak, Maks zawsze dbał o szczegóły. Drżąc rozerwała papier.
Lena wiem, że w końcu zjawisz się tutaj i to przeczytasz. Nistety ja już będę setki mil stąd...Wiedz jedno - wrócę. Wrócę, gdy sobie wszystko poukałdam. Obiecuję. Ucałuj ode mnie Antosia i powiedz, że bardzo za nim tęsknię. Kocham Cię, Twój M.
Nie panowała nad łzami, które spływały po jej policzkach. Pocieszała ją jedynie jego obietnica, że wróci. Włócząc nogami skierowała się na górę. Przytłaczała ją ta cisza, ale musiała przez chwilę poczuć jego zapach. Weszła do sypialni i wyciągnęła jego koszulę z komody. Przyłożyła materiał do swojego nosa i zaciągnęła się. Nałożyła ją na siebie, kładąc się w łóżku. Tuląc do siebie jego poduszkę odpłynęła...