Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 40
Nie mógł dłużej sterczeć samotnie w tym dużym domu. Spakował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, zostawił liścik sprzątaczce i ruszył w kierunku samochodu. Nic poza Leną i Antosiem go tu wcześniej nie trzymało, kochał to miejsce - owszem - ale z łatwością je teraz opuszczał, Łeba kojarzyła mu się głównie z dzieciństwem i okresem młodości, ale też wiązał z nią jeszcze te przykre wspomnienia, szczególnie porwanie wnuczki Leandrów.
Spojrzał ostatni raz w stronę wzburzonego morza. Wydawało mu się, zę tylko ono jest w stanie go całkowicie wysłuchać, zrozumieć i pocieszyć. Odkąd pamiętał zawsze, gdy miał problem szedł na plażę. Tam wyrzucał z siebie wszystkie swoje żale, rozterki. Nigdy nie lubił rozmawiać o tym co go boli z kolegą czy rodziną. Wolał dusić to w sobie albo właśnie zanurzając nogi w piasku przemierzać brzeg morza i żalić mu się. Ktoś może nazwać go dziwakiem, ale tego typu stronieniem od ludzi zabezpieczał się w jakiś sposób od cierpienia. Żaden człowiek nie mógł obrócić jego złości przeciwko niemu, bo nikt o niej nie wiedział.
Łza zakręciła mu się w oku, gdy spojrzał w okno ich wspólnej sypialni. Odchodził stąd, bo wydawało mu się, że tylko tak zmniejszy ból bijący się w jego piersiach. Lena zabrała wszystkie jego radości i wzloty i tylko ona mogła wypełnić tą dziurę pod żebrami. Tylko ona.
Usadowił się wygodnie w samochodzie i wystukał SMSa dla Miszki. Kobieta też miała prawo wiedzieć, że przez jakiś czas będzie nieosiągalny. Miał zamiar przecież wyjechać w podróż swojego życia. Dziki raj stał przed nim otworem. Nic go już tutaj nie trzymało. Sam przed sobą bał się przyznać, że poddał się co do jego związku z Leną. Tyle razy próbowali i nic z tego nie wychodziło, więc widocznie nie było pisane im być razem.
Wysyłając wiadomość wyłączył telefon. Kilka sekund potem kierował się już w stronę lotniska. Brama przed nowym życiem stała przed nim otworem, miał zamiar z hukiem zatrzasnąć ją za swoimi plecami.
***
- Lena! Ubierz małego, musimy już wychodzić!
- Babciu, jeszcze minutka! - dziewczyna zbiegała ze schodów jednocześnie wysuwając w uszy kolczyki, małe perełki.
Starsza kobieta pokręciła energicznie głową i sama zabrała się za przebieranie chłopczyka. Tych dwoje wprowadziło miły zamęt w jej życie. Martwiła ją tylko wnuczka, w dzień wysilała się na sztuczny uśmiech, a oną dławiła się łzami. Maks nie pojawił się w pensjonacie od ich ostatniej rozmowy, nawet nie zadzwonił. Bardzo to zaniepokoiło, ale i zaskoczyło seniorkę. Z drugiej strony nie dziwiła się jemu, Lena odtrąciła go już któryś raz z kolei, teraz jeszcze udowodniła tylko, że mu nie ufa.
- Babciu, jesteś wielka! - dziewczyna roześmiała się, wchodząc do pokoju i widząc, że mały był już ubrany w malutki garnitur.
- Wiem, córeczko. Teraz weź małego i wy...- dopiero teraz podniosła wzrok na wnuczkę.
Kobieta wyglądała olśniewająco. Czarna suknia idealnie podkreślała jej kobiece kształty, jednocześnie nie była aż tak wyzywająca. Delikatne kolczyki dodawały jej uroku i czaru.
- Wyglądasz prześlicznie - łza zakręciła się w oku starszej pani.
- My, wyglądamy prześlicznie - ucałowała cicho łakającą babkę - Dobra, koniec tych łez, tusz był za drogi.