Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 10
Weszli do lokalu, a chwilę potem wpadli na znajomych fotografa. Razem poszli do zarezerwowanego stolika. Rozmowa zeszła na temat wnuczki właścicielki pensjonatu, ale młoda dziewczyna przyznała, że niechętnie mówi o sobie.
Budynek był wypełniony ludźmi po brzegi. Zapach rozgrzanych ciał mieszał się z dymem i ciężkim powietrzem. Ściany były utrzymane w tonacji czerni i czerwieni. Ludzie śmiali się i wlewali w siebie alkohol. Gdy pojawiali się znów na parkiecie widać było, że to ich odpręża, że ulatują z nich wszystkie złe emocje. Dziewczyna pierwszy raz była tutaj. Brak czasu sprawił, że rzadko odwiedzała babcię i nawet wtedy nie było okazji do zasmakowania nocnego życia Łeby.
Czas upływał, a oni tańczyli, ciesząc się dobrą zabawą. Muzyka rozchodziła się nawet po najmniejszej komórce ciała, wprawiając ją w ruch. Lena wirowała i głośno śpiewała. Spojrzała w stronę stolika i wtedy uderzyła ją jedna myśl.
Dwa tygodnie temu powinna dostać okres. Znieruchomiała i niepewnie spojrzała w stronę partnera. Pytanie pojawiło się w jego oczach, a kilka sekund później stał już przy niej. Zbliżyła usta do jego ucha i poprosiła, żeby już wracali.
W drodze powrotnej panowała nieprzyjemna cisza. Droga była dla dziewczyny męczarnią, w jej głowie wciąż kołowało jedno słowo - ciąża. Gdy zajechali pod pensjonat rzuciła tylko przez ramię, że dziękuje za wieczór.
Zsunęła się po drzwiach w pokoju i głośno wciągnęła powietrze. Spojrzała na zegarek. Dochodziła północ, a ona potrzebowała pewności swoich przypuszczeń. Od jej przyjazdu tu minął prawie miesiąc, nie zwracała uwagi na coś tak noramlnego jak miesiączka. Przyziemne sprawy kompletnie wyleciały jej z głowy. Ubrała się w coś wygodniejszego, spięła włosy i pojechała do całodobowej apteki, która znajdowała się w pobliżu.
Kupiła test, a dzwadzieścia minut potem drżąc zamknęła za sobą drzwi toalety. Sekundy dłużyły sie w nieskończoność, a łzy ciekły po jej policzkach.
Blada jak trup opuściła łazienkę, opadła na łóżko i zasnęła ze świadomością, że będzie mamą.
Obudziły ją promienie słońca, zeszła na śniadanie nawet nie ubierając się. Narzuciła tylko na siebie szlafork i wsunęła stopy w kapcie. Idąc odruchowo dotknęła płaskiego brzucha i uśmiechnęła się. W niej dopiero rosło życie, a ona już pragnęła tego dziecka z całego serca. Pokochała to maleństwo, tak jak wcześniej pokochała ojca dziecka - Maksa.
Chciała powiadomić babcię, ale nie mogła jej nigdzie znaleźć. Potem zmieniła zdanie i postanowiła poczekać na bardziej odpowiedni moment. Spotykając Karola wytłymaczyła się mówiąc, że źle się czuła. Rozmawiali kilka minut o wszystkim i o niczym, a chwilę potem umówili się na wieczór.
Kilka godzin później siedziała z fotografem przy stoliku, w tym pubie co zwykle.
Karol rozglądał się co jakiś czas, jakby kogoś szukał w tłumie zebranych i bawiących się ludzi. Lena przykryła swoją dłonią jego palce i nachyliła się:
-Czekamy jeszcze na kogoś?
Uśmiechnął się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Język pieścił jej wargi, a ona zatęskniła za całusami Maksa. Nawet jego zapach ją uzależnił. Westchnęła, a chłopak odsunął się od jej ust i spojrzał w bok. Głośno się zaśmiał i wstał.
-Ooo! Cześć, stary! Chcę ci kogoś przedstawić!
Kobieta podążyła za nim wzrokiem i poczuła, że zaczyna robić się jej słabo. Facet, od którego uciekła wpadł teraz w objęcia Karola. Była kompletnie zdezorientowana, świat wirował. Ona chcąc jak najszybciej wyjść zerwała się i chwyciła torebkę. Kolana miękły jej z każdym krokiem. Odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała przez ramię, wtedy zobaczyła, że Maks przygląda się jej z niemałym zaskoczeniem. Na pewno poznał tatuaż na plecach, które były całkowice odsłonięte. Lena w duchu przeklęła, że ubrała właśnie tą sukienkę. Nie widział jej twarzy, zresztą pewnie nie poznałby jej od razu - przemiana robi swoje. Niestety duża i niepowtarzalna dziara na plecach była jej straconą bazą.
Przecisnęła się przez zatłoczony korytarz, minutę potem uderzyło w nią chłodne letnie powietrze. Zdjęła szpilki i rzuciła się biegiem przed siebie. Zawroty ustały, ale kolana nadal były miękkie. Do domu miała spory kawałek, a cała droga biegiem nie wchodziła w grę. Ruszyła w kierunku plaży.
Piasek przyjemnie drażnił jej stopy, a ona zaczęła się odprężąć. Zaczęło do niej docierać, że Karol i Maks są przyjaciółmi. Chociaż...
- Oczy! - krzyknęła.
Spuściła wzrok, że też wcześniej o tym nie pomyślała. Pamiętała młodego fotografa, gdy przyjechał pierwszy raz tutaj. Spędzała wtedy wakacje u dziadków, a on był wysokim, chudym i pryszczatym nastolatkiem. Typ raczej samotnika, a co najważniejsze kuzyn Maksa. Skarciła się w duchu, że od razu go nie poznała.
Rozmasowała bolące skronie i spuściła głowę. Chwilę potem poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wystraszona, aż podskoczyła i podążyła wzrokiem do góry. Nie zdążyła zobaczyć kto za nią stoi, poczuła uderzenie w tył głowy. Świat przestał istnieć...
Opowiadanie należy do mnie. Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie fragmentów lub całości zabronione!
Inni zdjęcia: Zakochani... harrypottergalleryLis czy szakal ? ezekh114Action Indirecte. ezekh114Z Klusią patrusia1991gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24