photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 PAŹDZIERNIKA 2012

10. ~ Justii.

Komentujcie , klikajcie `fajne`

 


 

nigdy nie zapomnę dnia jego śmierci. to był zwykły dzień. szliśmy chodnikiem, śmiejąc się, żartując. było cudownie. w pewnym momencie zatrzymaliśmy się przed pasami. nic nie jechało, więc spokojnym krokiem zaczęliśmy iść na drugą stronę. w ułamku sekundy usłyszałam trzask, pisk opon, krzyk. odwróciłam głowę. nie wierzyłam w to co widzę. on umierał. leżał cały zakrwawiony patrząc się na mnie. łzy płynęły mu z oczu. podbiegłam do niego, krzycząc, że nie chcę jego śmierci, że nie jestem gotowa. darłam się na całe gardło, żeby dzwonili po pogotowie. kiedy przyjechała karetka było już za późno. ostatnimi siłami, złapał mnie za rękę i wydusił z siebie, że mam żyć. obojętnie co by się stało, mam żyć. płakałam. jego oczy się zamknęły. serce przestało bić. odszedł. na zawsze.

 

 

 Jeśli ktoś mi powie że, wie co czuje, to chyba spadnę z krzesła i zacznę płakać ze śmiechu.

 

 

trwała ogromna ulewa, przez mgłę nie można było zobaczyć nic z przeciągu dwóch metrów, a ona siedziała na krawężniku przy ruchliwej ulicy. w ręku miała paczkę fajek i do połowy pełne wino. nie zwracała uwagi na przejeżdżające obok niej kilka centymetrów auta. była ubrana na czarno, ledwo było ją widać. głowę miała spuszczoną w dół. włosy opadały jej na twarz, łzy mieszając się z deszczem powoli zmywały makijaż. zerwała się i stanęła na środku ulicy kierowca jej nie dostrzegł, czekała na rozpędzające się auto. zamknęła oczy i ujrzała tych wszystkich wspaniałych ludzi, dla których warto dalej istnieć. słyszała tylko nieustanne trąbienie. w ostatniej chwili odsunęła się z jezdni. z przerażenia cała się trzęsła i tylko dziękowała Bogu, za tą odrobinę rozsądku, dzięki której żyje.

 

 

pierdolę was. ale uśmiechajmy się do siebie. to takie sympatyczne.

 

 

Usiadła na środki drogi. Łzy same cisnęły się do oczu, ale zbierała siły, żeby nie pozwolić im się wydostać spod powiek. Spuściła głowę. Usłyszała nadjeżdżające auto, ale nie miała zamiaru się podnosić. Myślała jedynie o tym, żeby wpierdolić się pod te jebane koła. Zahamował centymetry od niej. Serce waliło jej po ścianach płuc. 'Co do chuja?!' Krzyknął kierowca. Rozpoznała jego głos. 'Mogłeś się nie zatrzymywać.' Powiedziała stłumionym szeptem. Klęknął obok. 'Co Ty tu robisz? Wyrzuć te fajke.' Kiedy wyrywał jej papierosa z dłoni poczuła dotyk jego palców i to starczyło, żeby wylać hektolitry łez. 'Co ja mam Ci teraz powiedzieć, kurwa?!' Ryknął. Spojrzała na niego z pustką w oczach. 'Nie masz pojęcia ile bym dała za to, żeby Cię znienawidzić.' Wstała wolno, a on wsiadł do auta. Wcisnął pedał w podłogę. 'Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby przestać Cię kochać.' Szepnął i zostawił ją samą. Wiatr otulił jej ciało. Wyszła Bogu na spotkanie.

 

 

jeżeli jeszcze raz się zakocham, niech mnie ktoś pierdolnie patelnią w łeb 

 

 

zamknęła się w pokoju. nie chciała mieć ze światem nic wspólnego. wolała swój wirtualny w internecie. tam wszystko było takie łatwe. uzależniało ją, a ona nie miała temu nic przeciwko. podobało jej się to uzależnienie. cięcie, żyletki. tak, to było coś, co kochała. przez jakiś czas bała się spróbować, ale zaryzykowała. przecież pragnęła samotnej, spokojnej śmierci. tam nikt nie mógł jej powstrzymać. usiadła w kącie, wyciągając żyletkę z kieszeni. powolnym ruchem przejechała kilka razy po żyłach. krew. było jej pełno. lała się strumieniami na podłogę. ból, który jej towarzyszył, sprawiał jej przyjemność. poczuła, że słabnie, położyła się i usnęła. na wieki 

 

 

Kobiety są piękne i wkurwiające. Piękna nie jestem, więc wkurwiam podwójnie

 

 

- widzisz ten nóż? - spytała, wyciągając narzędzie trzymane w swojej dłoni ku niemu. nacięła delikatnie wnętrze swojej dłoni. stał jak wmurowany, nie wiedząc o co chodzi. - tak będzie płakać moje ciało z tęsknoty za twoim dotykiem. - wydukała, wskazując na sączące się kropelki krwi z jej dłoni. wybuchnęła spazmatycznym płaczem. - a tak będzie płakać moja dusza. - powiedziała. - przykro mi kochanie. chociażbyś nie wiem co zrobiła, to koniec. nie weźmiesz mnie na litość. - powiedział, biorąc do dłoni kurtkę. - zaczekaj! pokażę Ci jeszcze tylko jak będzie płakać moje serce! - krzyknęła. zatrzymał się, tuż przed drzwiami. gwałtownym ruchem, wbiła kuchenne ostrze w swoją klatkę piersiową. - właśnie tak. będzie cichutko łkało, zwijając się z bólu, tam wewnątrz. - powiedziała, osuwając się na ziemię. 

 

 

A ty co.? Szpanujsz kolorowym sercem kupionym na wyprzedaży.?

 

 

 

- Chodź pomogę Ci. Podaj rękę.

 

- Ale..

 

- No dalej, zaufaj mi.

 

- Ale jak coś pójdzie nie tak, Ty też..

 

- To spadniemy razem.

 

 


~ Justii