Troche opowiadań.
A tak wgl to dzien dobry. <3 : )
Popularność fbl spada. :<
ucieczki po nocach z domu, by móc wpaść w Jego ramiona. wagary na lekcjach, by mieć
możliwość spędzenia z Nim czasu. kłótnie z rodzicami, tylko w sprawie Jego osoby.
pyskowanie do nauczycieli, by wbić sobie w głowę Jego czarny charakter. był Moim wzorcem,
człowiekiem , dla którego byłam zdolna zrobić wszystko. przekreśliłam przyjaciół i rodzinę ,
tylko po to by być z Nim, na chwilę, ale być. i nie żałuję, jakoś nie umiem.
wpadł do mojego pokoju, tak jak dawniej. usiadł na łóżku i z kwaśną miną rzucił ' twoja
mama nie chciała mnie tu wpuścić '. ' a dziwisz się Jej ? ' zapytałam wgapiając oczy
w ekran komputera. ' nie ' odpowiedział podchodząc i obracając mnie ku sobie. ' pamiętasz,
jak dawniej siedzieliśmy tu razem . jak nakurwialiśmy godzinami w jakieś denne gry i śmialiśmy
się jak głupki ? pamiętasz jak twoja mama donosiła Nam picie i sama wpychała się pomiędzy
nas , by móc choć przez chwilę zagrać. pamiętasz jeszcze ' małych Nas ' ? - ' pamiętam Nas
' niedawnych ' , tych , którzy kochali się na zabój i tych, którzy gotowi byli poświęcić dla siebie
życie. ' to poświęcajmy je nadal. ' rzucił. ' nie można powiedzieć komuś ' odchodzę ' i nie
wracać, kazać mu na siebie czekać i dawać tę cholerną niepewność, nie można dać komuś
bezpieczeństwo, a później je odbierać. nie można bawić się miłością, rozumiesz? ' wyrzuciłam
mu w twarz. ' milcz, i tak mnie kochasz '. nie zaprzeczyłam.
siedziałam na gadu jak co popołudnie. napisał .. serce w siódmym niebie.. nagle napisał - kotek,
siąde później idę wyprowadzić psa. - Zadowolona słowem 'kootek' . już dawno tak się do mnie
nie zwracał . zrobił się niedostępny. ja zmieniłam status na zaraz wracam , ubrałam kurtkę i buty
i poszłam do parku gdzie zawsze spotykaliśmy się , gdy wyprowadzał swojego psa. na 'naszej
ławce' siedział liżąc się z jakąś blondi . bez psa. Wróciłam i napisałam - taa. chyba sukę.
Mówią, że jestem niedojrzała. Żebym głośno nie słuchała muzyki, bo na
starość będę głucha. Żebym nie siedziała na ziemi, bo w przyszłości
będę chorować. Mówią, żeby się ciepło ubierać, bo jak będę starsza to
będę mieć problemy ze zdrowiem. Mówią, że nie powinnam wieczorami
wychodzić z domu, bo to przecież nigdy nie wiadomo co czeka za rogiem.
I w pochmurny dzień, mówią że powinnam zostać w domu, bo zmoknę i będę
chora, bo nie warto w taką pogodę iść na rower, na spacer, na boisko. Ale
ja się pytam, po jaką cholerę mam się tym martwić? Jaką mam gwarancję,
że w ogóle dożyje tych dni, o których tak mówią? Zresztą, po co na starość
będzie mi dobry słuch, wspaniałe zdrowie, co ja wtedy będę mogła zrobić?
Czy nie lepiej mieć chociaż co wspominać? Wolę czerpać garściami póki
jeszcze mogę. Przestać wreszcie tak bardzo martwić się o jebane jutro.
siedziała oparta o chłodną ścianę, naciągając pod sam nos wygrzaną kołdrę. w jednej dłoni
trzymała niedawno zaparzony kubek herbaty, a w drugiej komórkę, do której wręcz modliła
się, by wydała z siebie jakiś dźwięk. brąz dywanu zakryła biel wykorzystanych chusteczek.
na biurku setki antybiotyków prosiły się o zażycie. mimo wszystko Ona czekała, była pewna,
że napisze. cokolwiek, że kocha, albo tęskni. liczyła na Jego wsparcie , nawet teraz, gdy
była szósta nad ranem. spojrzała na zaspane oczy psa, który ogrzewał Jej chłodne stopy.
chwilę później z łózka wyrwał Ją stukot do drzwi balkonowych. podbiegła i wychodząc na
lodowatą posadzkę wpadła mu w ramiona. ' przyniosłem Ci witaminy, mój ty Rudolfie ' ,
powiedział całując Ją w lekko zaczerwieniony nos.