Czemu myślałam, że będzie tak łatwo? Że jeśli już uda mi się zapomnieć, kiedy wszystko będzie już tylko zamglonym wspomnieniem, to ja będę żyć dalej, zostawiając to za sobą. Cholera, nie jest tak. Jakkolwiek będę oszukiwać siebie i wszystkich wokół, jakkolwiek mało będę o tym myśleć, to w snach wszystko powraca. Problem polega na tym, że nie potrafię zostawić tego za sobą, a nie jestem w stanie zrobić nic, by było lepiej. Bezsilność mnie zabija. Nienawidzę tego uczucia - czuję się zdradzona przez siebie i własne człowieczeństwo. Przez tę zwyczajność moich wad i nieodporność na uczucia. Jestem pieprzonym bohaterem romantycznym, a to nieszczęście sprawia, że czuję więcej. Nie chcę być Różą z "Cudzoziemki". Nie chcę spędzić życia na rozmyślaniu o własnym nieszczęściu i zastanawiając się, jak dobrze mogło być. To mnie zabija od wewnątrz, wycieńcza. Upadam, mimo wznoszenia się. A miało być tak dobrze, zawsze ma być. Po prostu kolejny sen z Tobą w roli głównej znowu przeszył całe moje jestestwo i nie potrafię... zwyczajnie nie potrafię żyć bez Ciebie.