Rozdział 27
Kolejnego dnia obudziłam się i obok siebie zobaczyłam Liama przyglądającego się mi. Szybko zrzuciłam go z łóżka z pytaniem co to robi.
-Wcześniej wstałem i nudziło się mi. W telewizji nic nie rozumiem a na laptopa masz hasło.-uśmiechnął się niewinnie.
-Idź na dół ja się ogarnę i zrobimy śniadanie.-wskazałam na drzwi.
Kompletnie nie wiedziałam w co się mam ubrać. Wyjżałam przez okno a na termometrze było 33 stopnie.
-Kolejny upalny dzień.-powiedziałam do siebie.
-Idealny do zwiedzania miasta.-dodała Liam.
Stałam w samej bieliźnie a on mi się przyglądał zza drzwi. Złapałam książkę leżącą na parapecie i rzuciłam w niego z ogromną siłą. Momentalnie drzwi się zamknęły i słyszałam jak posłusznie schodzi na dół. Wybrałam krótkie spodenki i do tego koszulkę w paski. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Liam siedział na kanapie i oglądał Kaac Vegas. Był to jedyny film w moim domu po angielsku. Kupiłam go podczas pobytu u mojej cioci w Londynie.
-Już jestem.-krzknęłam.
-To dobrze ,troszkę sobie tu pogrzebałem i znalazłem jakiś film.-uśmiechnął się i podszedł do mnie.
Na parterze nie było rzadnej ściany. Kuchnia i salon były połączone przez co był widok na cały dom.
-Na co masz ochotę?-zapytałam szperając po lodówce.
-A co jest?-podszedł i objął mnie.
-Dokładnie to nic. Nie wiem jak ty ,ale ja wybieram mleko z płatkami.
-Też poproszę.
Karmiliśmi się nawzajem do czasu jak mama nie weszła do domu. Przniosła siatki pełne jedzenia. Liam szybko do niej podbiegł i odebrał ciężkie zakupy. Wiedział jak podlizać się mojej mamie. Zaczęliśmy razem rozpakowywać produkty. Jedyną pozytywną rzeczą tego ,że chłopak mówił tylko po angielsku było to ,że moglismy rozmawiać dosłownie o wszystkim przy moich rodzicach. Nie znali oni ani jednego słowa po tym języku. Z trudem sobie wyobrażałam to jak zaszli aż tak dalego. Mają wspólną dużą firmę na ,której zbijają kokosy.
-Paulina ten chłopak mi się naprawdę podoba.-przytuliła mnie moja mama i szepnęłam do ucha.
-Chciaż tyle.-mruknęłam pod nosem i kontynuowałam układanie jedzenia w lodówce.
-Jakie macie plany na dziś?-próbowała mnie zagadać.
-Zamierzam pokazać Liamowi stolicę.
-Zabierz go do jakiegoś muzeum.-zaproponowała.
-Raczej nie takie zwiedzanie.-dziwnie się na nią spojrzałam.
Nie mam co robić tylko chodzić z Liamem po muzeach. Na samo to słowo szatyn się skrzwywił.
***
W południe zabrałam chłopaka do Łazienek Warszawskich. W godzinach w ,których tak się znajdowaliśmy odbył się koncert pod pomnikiem Chopina. Oboje spocznęliśmy na trawie i zaczeliśmy podziwiać piękne uroki parku. Liamowi najwyraźniej podobał się koncert. Przez cały czas nucił jedną melodię pod nosem. Na dodatek prowadzący mówił po polsku i angielsku. Całe popołudnie spędziliśmy na chodzeniu po parku. Rozmawialiśmy o wszytkim i o niczym. Nie brakowało na tematów. Nawzajem się uzupełnialiśmy. Było idealnie do czasu. W pewny momencie Liamowi zaczął dzwonić telefon. Raz drugi trzeci. Nalegałam aby odebrał na co on nie reagował. Wyrwałam mu telefon mówiąc zrobię to za ciebie. Myślałam ,że to chłopaki z zespołu ale na wyświetlaczy pisało "Daniell".
-Cześć kochanie ,czemu nie odbierałeś?-usłyszałam damski głos.
Szybko się rozłączyłam i oddałam Liamowi telefon. Patrzyłam mu sie prosto w oczy. Czułam ,że zbierają mi się łzy i zaraz wybuchnę. Bez słowa wstałam i udałam się w stronę wyjścia z parku. Liam próbował mne dogonić ,ale fanki korzystając z okazaji ,że nie ma mnie przy nim osaczyły go do okoła.
........................................................................................................................................................................................................................
Jak wam się podoba ? Z przyrością muszę was powiadomić ,że od niedzieli mnie nie będzie przez siedem dni. Na szczęście pomyślałam o was. Napisała rozdziały do przodu. Będzie dodawać je moja przyjaciółka przez co nie będzie błędów. Jest to po prostu perfekcyjna Asia <3 Na komentarze będę starała się odpowiadać o ile znajdę sieć WIFI ;>
Pozdrawiam Just ;*