Dodaje to zdjęcie bo chciałam gdzieś zanotować moje dzisiejsze przemyślenia...
Lecz zanim to zrobę napiszę o zdjęciu tylko tyle, że jest chyba z października i było robione przez Ankę, czyli jedą z moich Fajfusek... ;** <33 jak z października to stare ;p jeszcze miałam długie włosy < olaboga >
Taki wypadzik nad Wisłę miałyśmy...
Ciężko było tak zbliżyć się do tego Pana, bo on jest cholernie wysoki, ja też taka niska nie jestem, ale do niego jednak mi brakuje xD
Noo i przechodząc do senda sprawy, czyli moich zamiarów, czyli napisania notki ;d
jest około DRUGIEJ W NOCY...
i większość ludzi już śpi...
a ja mogłam pozwolić sobie na dogodność posiedzenia przy komputerze, bo jutro z niejakich przyczyn niewybieram się do szkoły.. ;d
Parę godzin temu leżąc na kanapie uświadomiłam sobie okrutną prawdę, która staje się w jakim sensie moją zmorą...
Za trzy dni... 15 stycznia Madzia obchodzi 17 urodzinki...
Ja w lutym będę miała 15,
a zamykając oczy widzę jak jeszcze 5 czy 6 lat temu skakałam z Anką i Madzią w gumę na podwórQ
jak w piękne słoneczne dni siedziałyśmy sobie przed klatkami gadając o głupotach...
A możnaby było czas cofnąć jeszcze bardzej...
Kiedy siedziałam z jakimiś dziewczynami na kocu i bawiłyśmy się lalkami,
albo w piaskownicy w sklep.. ;d
Albo mój pierwszy dzień w szkole ;d
Nawet po przeprowadzce z przedmieścia do centrum,
czyli po rozpoczęciu nowego rozdziału w moim życiu, latałam po podwórQ, skakałam w gumę czy skakankę, albo z Aśką chodziłyśmy do chłopaków koło kościoła ;d
A teraz.?
Wszystko jest takie czarno-białe...
życie z roku na rok staje się coraz bardziej pozbawione kolorów,
my, zajęci szarą codziennością nie zauważamy jak czas szybko leci ku przodowi...
Nie ma czasu stanąć nabrać powietrza w płuca i pomarzyć..
bo w głowa zajęta jest myślami takimi jak:
jutro sprawdzian,
trzeba się nauczyć z chemii bo pani będzie pytać,
o kurcze, miałam oddać książkę do biblioteki,
mama kazała mi zrobić zakupy,
itd..
Tak każdego dnia, aż do Świąt Bożego Narodzenia, wtedy myślimy "i już kolejny rok zleciał"
Pewnie za jakieś 20 czy 30 lat, kiedy dędę pracyjącą kobietą przypomnę sobie jak w nocy buszowałam na necie pisząc coś takiego...
Po tym wszystkim dochodzę do wniosku, że bez względu na wszystko co się dzieję powinniśmy cieszyć się każdą chwilą i prosić Boga, aby ona trwała jak najdłużej, bowiem życie trwa krótko, zbyt krótko żeby je marnować..