''W Norze(Oborze)''
Harry po wylądowaniu, pozbieraniu swych porozpierdalanych na polanie rzeczy i uspokojeniu Hedwigi i Zbycha, ruszył do domu zwanego Norą (bądź Oborą), gdzie czuł się jak w prawdziwym domu. Zapukał do drzwi i usłyszał przestraszony głos pani Weasley:
- Kogo tam niesie, do cholery?!
- Ee..., to ja! odparł Harry.
- A skąd, kurde mam wiedzieć, kim jesteś?! Może na przykład przebranym śmierciożercą?
- To co mam zrobić, żeby móc wejść? zapytał zdesperowany chłopak.
- Jak to co? Podaj hasło!
Harry zaczął się gorączkowo zastanawiać, jakie może być hasło. Wytężał mózgownicę, jednak z opresji wybawili go pan Weasley i Moody, którzy do tej pory zbierali butelki wódki, które wypadły Szalonookiemu z kieszeni habitu.
- Hej Molly, to my, Artur, Moody i Harry! zawołał pan Weasley.
Jednak pani Weasley była podejrzliwą z natury kobietą i nadal żądała hasła.
- Pojebany feniks odparł Szalonooki.
Pani Weasley otworzyła drzwi, zmierzyła przybyłych wzrokiem wkurzonego smoka, po czym upewniwszy się, że nie są śmierciożercami ani akwizytorami, uśmiechnęła się szeroko i zaprosiła do środka.
- Wybacz Harry, kochaneczku, ale te środki bezpieczeństwa są konieczne, żyjemy w takich trudnych czasach, uwierz mi, gorzej niż za komuny powiedziała pani Weasley.
Harry wszedł i nagle coś go silnie uderzyło w twarz. Pani Weasley krzyknęła nieco wkurwiona i lekko rozhisteryzowana:
- Tyle zamieszania przed tym ślubem!! Kochaneczku, nic ci nie jest?
-Nie...-odpowiedział z trudem (jako, że mózg prawie opuścił mu czaszkę) Harry.
Zdjął patelnię z twarzy i w tym momencie jego wszystkie przednie zęby wypadły.
Pan Weasley krzyknął z przerażeniem:
-O kurwa, oszpeciłaś go!!
-To nie ja, patelnia mi się wymknęła z pod kontroli...- wrzeszczała pani Weasley z lekką histerią.
Wszyscy zbiegli na dół słysząc wrzaski państwa Weasley. Wśród zgromadzonych byli Hermiona, Ginny i Ron, a z pod stołu wyjrzały głowy Fleur i Billa, którzy się kochali.
-Ej, czy wy musicie się tak kuźwa wydzierać?! Rozpraszacie mnie! - warknął półnagi Bill.
-Właśnie, czy wy musieć tak głośno rozmawiać, on nie móc się skupić...-poparła narzeczonego Fleur.
Wszyscy wstrząśnięci tym widokiem zamilkli. Po jakichś 2 minutach szoku pani Weasley powiedziała wnerwiona na maksa:
-Won mi z pod tego stołu! Bill, tego bym się nie spodziewała po tobie...!! - wrzeszczała oburzona.
Bill, ciągnąc za sobą nagą Fleur opuścił czym prędzej pomieszczenie i udał się na górę, by dokończyć to co zaczęli razem pod stołem.
Pan Weasley wyszedł na spacer w celu ochłonięcia po szoku i wstydzie jaki go ogarnął.
-Chodź kochaneczku, zaraz naprawie ci te zęby powiedziała już uspokojona pani Weasley.
-Cześć Harry!! - krzyknęli wszyscy, którzy już ochłonęli po widowisku jakiego dostarczyli im Fleur i Bill, oprócz Rona który stał i patrzył w miejsce w którym przed chwilą widoczna była naga Fleur (czyli krócej mówiąc na stół), aż nagle Ginny wzięła patelnie i pierdolnęła go w głowę.
-Aua, za co? - krzyknął zszokowany Ron.
- Co tak się tam gapisz, nie widziałeś pieprzących się ludzi? - odpowiedziała wpieniona Hermiona, zanim Ginny zdołała odpowiedzieć kulturalnie na zadane przez brata pytanie.
- Harry, idziesz czy nie, ile mam czekać na ciebie? -zawołała pani Weasley z sąsiedniego pomieszczenia.
Chłopak podreptał do owego pokoju, gdzie matka Rona natychmiast podała mu jakieś coś we flakoniku z napisem "na porost zębów".
-Masz kochaneczku, to działa natychmiast.
-Dziękuje pani, ale mam nadzieję, że mi nie zaszkodzi? zapytał niepewnie Harry, wiedząc, że pani Weasley jest dzisiaj bardzo rozkojarzona.
- No coś ty, to sprawdzona na królikach receptura przekonywała go matka Rona.
Chłopak nie był za bardzo przekonany co do pożądanych skutków spożycia eliksiru, zwłaszcza, że nie miał on ulotki z napisem W razie potrzeby skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą ani tym podobnych instrukcji. Mimo to zaufał pani Weasley i wypił eliksir.
Na szczęście płyn zadziałał poprawnie i bez skutków ubocznych (nie licząc nadmiernego przyrostu włosów łonowych) i Harry odzyskał w całości swe uzębienie.
Wybraniec potoczył się na górę, a w połowie schodów natknął się na Ginny. Rozstał się z nią, jednak nie przestał jej kochać. Przez całe lato spędzone u Dursleyów rozmyślał nad tym, czy dobrze zrobił.
Teraz, gdy dostrzegł ją stojącą na schodach wiedział, że rozstanie z nią to był błąd. Zbliżył się do dziewczyny z zamiarem przywitania się, a ta pocałowała go namiętnie w usta, omal nie spychając go ze schodów. Harry nie protestował, tylko szepnął jej w ucho:
- Kocham cię& - w tym samym momencie, w którym zrobiła to Ginny.
Spojrzeli sobie w oczy i chcieli kontynuować pocałunki, jednak Harry słusznie stwierdził, że nie jest to zbyt wygodne, gdy się stoi na schodach, więc udali się do pokoju rudowłosej.
Usiedli na łóżku, a chłopak zbliżył się do niej z zamiarem dokończenia przerwanych czynności. W tym momencie dostrzegł, że Ginny skrzywiła się nieznacznie, jakby nękał ją jakiś przykry zapach.
Harry zdziwiony sytuacją zapytał:
-Coś nie tak?
-Nie, tylko masz nieświeży oddech odparła dziewczyna.
- Aha, to przepraszam... powiedział, po czym wyciągnął drażetki miętowe Holls, schrupał, przeżuł i zaczął kontynuować pocałunki z Ginny.
Nagle ktoś wlazł do pokoju. Byli to Ron z Hermioną.