photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 WRZEŚNIA 2011

harry potter rozdział 5

''W Norze(Oborze)''

 

 Harry po wylądowaniu, pozbieraniu swych porozpierdalanych na polanie rzeczy i uspokojeniu Hedwigi i Zbycha, ruszył do domu zwanego Norą (bądź Oborą), gdzie czuł się jak w prawdziwym domu. Zapukał do drzwi i usłyszał przestraszony głos pani Weasley:

  - Kogo tam niesie, do cholery?!

  - Ee..., to ja!  odparł Harry.

  - A skąd, kurde mam wiedzieć, kim jesteś?! Może na przykład przebranym śmierciożercą?

  - To co mam zrobić, żeby móc wejść?  zapytał zdesperowany chłopak.

  - Jak to co? Podaj hasło!

   Harry zaczął się gorączkowo zastanawiać, jakie może być hasło. Wytężał mózgownicę, jednak z opresji wybawili go pan Weasley i Moody, którzy do tej pory zbierali butelki wódki, które wypadły Szalonookiemu z kieszeni habitu.

  - Hej Molly, to my, Artur, Moody i Harry!  zawołał pan Weasley.   

   Jednak pani Weasley była podejrzliwą z natury kobietą i nadal żądała hasła.

  - Pojebany feniks  odparł Szalonooki.

   Pani Weasley otworzyła drzwi, zmierzyła przybyłych wzrokiem wkurzonego smoka, po czym upewniwszy się, że nie są śmierciożercami ani akwizytorami, uśmiechnęła się szeroko i zaprosiła do środka.

   - Wybacz Harry, kochaneczku, ale te środki bezpieczeństwa są konieczne, żyjemy w takich trudnych czasach, uwierz mi, gorzej niż za komuny  powiedziała pani Weasley.

    Harry wszedł i nagle coś go silnie uderzyło w twarz. Pani Weasley krzyknęła nieco wkurwiona i lekko rozhisteryzowana:

  - Tyle zamieszania przed tym ślubem!! Kochaneczku, nic ci nie jest?  

  -Nie...-odpowiedział z trudem (jako, że mózg prawie opuścił mu czaszkę) Harry.

    Zdjął patelnię z twarzy i w tym momencie jego wszystkie przednie zęby wypadły.

   Pan Weasley krzyknął z przerażeniem:

  -O kurwa, oszpeciłaś go!!

  -To nie ja, patelnia mi się wymknęła z pod kontroli...- wrzeszczała pani Weasley z lekką histerią.

   Wszyscy zbiegli na dół słysząc wrzaski państwa Weasley. Wśród zgromadzonych byli Hermiona, Ginny i Ron, a z pod stołu wyjrzały głowy Fleur i Billa, którzy się kochali.

  -Ej, czy wy musicie się tak kuźwa wydzierać?! Rozpraszacie mnie! - warknął półnagi Bill.

   -Właśnie, czy wy musieć tak głośno rozmawiać, on nie móc się skupić...-poparła narzeczonego Fleur.

   Wszyscy wstrząśnięci tym widokiem zamilkli. Po jakichś 2 minutach szoku pani Weasley powiedziała wnerwiona na maksa:

   -Won mi z pod tego stołu! Bill, tego bym się nie spodziewała po tobie...!! - wrzeszczała oburzona.

    Bill, ciągnąc za sobą nagą Fleur opuścił czym prędzej pomieszczenie i udał się na górę, by dokończyć to co zaczęli razem pod stołem.

   Pan Weasley wyszedł na spacer w celu ochłonięcia po szoku i wstydzie jaki go ogarnął.

  -Chodź kochaneczku, zaraz naprawie ci te zęby  powiedziała już uspokojona pani Weasley.

  -Cześć Harry!! - krzyknęli wszyscy, którzy już ochłonęli po widowisku jakiego dostarczyli im Fleur i Bill, oprócz Rona który stał i patrzył w miejsce w którym przed chwilą widoczna była naga Fleur (czyli krócej mówiąc na stół), aż nagle Ginny wzięła patelnie i pierdolnęła go w głowę.

  -Aua, za co? - krzyknął zszokowany Ron.

  - Co tak się tam gapisz, nie widziałeś pieprzących się ludzi? - odpowiedziała wpieniona Hermiona, zanim Ginny zdołała odpowiedzieć kulturalnie na zadane przez brata pytanie.

  - Harry, idziesz czy nie, ile mam czekać na ciebie? -zawołała pani Weasley z sąsiedniego pomieszczenia.

   Chłopak podreptał do owego pokoju, gdzie matka Rona natychmiast podała mu jakieś coś we flakoniku z napisem "na porost zębów".

  -Masz kochaneczku, to działa natychmiast.

  -Dziękuje pani, ale mam nadzieję, że mi nie zaszkodzi?  zapytał niepewnie Harry, wiedząc, że pani Weasley jest dzisiaj bardzo rozkojarzona.

  - No coś ty, to sprawdzona na królikach receptura  przekonywała go matka Rona.

   Chłopak nie był za bardzo przekonany co do pożądanych skutków spożycia eliksiru, zwłaszcza, że nie miał on ulotki z napisem W razie potrzeby skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą ani tym podobnych instrukcji. Mimo to zaufał pani Weasley i wypił eliksir.

   Na szczęście płyn zadziałał poprawnie i bez skutków ubocznych (nie licząc nadmiernego przyrostu włosów łonowych) i Harry odzyskał w całości swe uzębienie.

   Wybraniec potoczył się na górę, a w połowie schodów natknął się na Ginny. Rozstał się z nią, jednak nie przestał jej kochać. Przez całe lato spędzone u Dursleyów rozmyślał nad tym, czy dobrze zrobił.

   Teraz, gdy dostrzegł ją stojącą na schodach wiedział, że rozstanie z nią to był błąd. Zbliżył się do dziewczyny z zamiarem przywitania się, a ta pocałowała go namiętnie w usta, omal nie spychając go ze schodów. Harry nie protestował, tylko szepnął jej w ucho:

  - Kocham cię& - w tym samym momencie, w którym zrobiła to Ginny.

   Spojrzeli sobie w oczy i chcieli kontynuować pocałunki, jednak Harry słusznie stwierdził, że nie jest to zbyt wygodne, gdy się stoi na schodach, więc udali się do pokoju rudowłosej.

   Usiedli na łóżku, a chłopak zbliżył się do niej z zamiarem dokończenia przerwanych czynności. W tym momencie dostrzegł, że Ginny skrzywiła się nieznacznie, jakby nękał ją jakiś przykry zapach. 

   Harry zdziwiony sytuacją zapytał:

  -Coś nie tak?

  -Nie, tylko masz nieświeży oddech  odparła dziewczyna.

  - Aha, to przepraszam...  powiedział, po czym wyciągnął drażetki miętowe Holls, schrupał, przeżuł i zaczął kontynuować pocałunki z Ginny.

   Nagle ktoś wlazł do pokoju. Byli to Ron z Hermioną.

 

Komentarze

anonimowypoeata Cześć, jak jesteś zainteresowany/a wierszami to zaproś do znajomych, z góry dziękuje. Zrozumiem jak nie będziesz chciał/a spamu. DZIĘKI !
17/01/2012 1:33:48
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika oliwia345.