Tak było w Wisełce!
Tydzień w oderwaniu od codziennych warszawskich obowiązków dobrze nam zrobił Udało się kapkę wypocząć, naładować baterii i wynieść co nieco ze wspólnych ognisk
Olo marzy o wypadzie do Karpacza, a ja jestem otwarta na różne przygody. Co prawda cierpię na pernamentny niedoczas i doba zdecydowanie jest za krótka, ale jak to mówią, w końcu coś się dzieje!Nie wiem, w jakie zmierzam strony, bezdroża, manowce, lecz grunt, że nie bezruch. Jakoś łączę trzy profesje wraz z tą główną macierzyńską rzecz jasna i jeszcze nie wariuję. Olo jakoś chyba przyzwyczaił się do tego, choć czasem grozi mi, że nałoży mi zakaz na pracę. Hmm taki ban? Jutro czeka go trzeci dzień w nowym przedszkolu, choć wiem, że nie jest zachwycony. Na szczęście w tamtejszym ogrodzie mają trzy lokomotywy i to nas jakoś pociesza...