Niebo nad Fordonem płakało razem z nami,
Gleba wsiąkała krople jak chusteczka
Tęsknota trzęsła nam dłońmi i zębami
W płucach doskwierał brak powietrza.
Niebieskim autobusem, w szary dzień jak jej oczy,
Kiepskim dłutem ktoś wyrzeźbił nasze losy.
Chyba..
Moje Niebieskie źrenice traciły z nią kontakt,
I stały się szare, jak moja postać.
Jej dłon na szybie w pociągu, zielonym wagonie
Linie papilarne krzyczały stój, wiatr ciągnął za skronie.
Dzisiaj nie będzie dobra nocka, jeden uboga liczba,
Kocham Cię jak Kobranocka choć to nie zielona wyspa