Jestem tu już całą wieczność. Nie mówię w ich języku. Całymi dniami słucham muzyki nadawanej przez radio, wpatruję się w ściany mojego pokoju i rozmyślam o Brazylii, wyczekując z niecierpliwością wyjścia do pracy, a gdy pracuję, nie mogę się doczekać powrotu do pensjonatu. To znaczy, że żyję w przyszłości zamiast w teraźniejszości.
Pewnego dnia, w odległej przyszłości, kupię bilet powrotny. Wrócę do Brazylii. Wyjdę za mąż za właściciela sklepu tekstylnego i będę wysłuchiwać złośliwych komentarzy koleżanek, które nigdy nie podjęły ryzyka i cieszą się z porażek innych. Nie, nie mogę tak wrócić. Wołałabym wyskoczyć z samolotu lecącego nad oceanem.
Jednak okna w samolocie nie otwierają się (tego się zresztą nie spodziewałam, jaka szkoda, że nie można poczuć świeżego powietrza!), wolę więc umrzeć tutaj. Ale zanim umrę, chcę walczyć o życie. Dopóki mogę iść o własnych siłach, pójdę tam, gdzie zechcę.
idę z kolegą na piwa 3
pożniej idę z kolegą na wino
później idę z kolegą pod kościół na zamysłowie
i ide do domu
no.bardzo ciekawe zajęcie ;)