To dzisiaj produkuję się ja :D
Ja to a.Olek, przedstawiać się nie będę bo i po co? Idąc dalej: cieplutko tu, może zostanę na dłużej? A po prawdzie: powinienem teraz dokańczać prezentację z historii starożytnej o początkach Republiki Rzymskiej, której jutrzejsze (właściwie dzisiejsze) zaprezentowanie ma mieć niemały wpływ na końcowosemestralną ocenę. Czemu zatem tego nie robię? A po co, wystarczy dać dwa slajdy treści, mapkę, jakieś przejścia poustawiać i będzie tak git, że... nie, nie będzie git, ale będzie zrobione, a to się liczy :D
Ale do rzeczy: skąd takie zdjęcie? Po pierwsze, ma ono troszkę już (tak tak, to te czasy, kiedy jeszcze studiowanie było mi obce a na głowie było więcej niż w głowie), acz się nadaje idealnie. Po drugie - oddaje istotę Sylwii (przynajmniej tak jak ja ją widzę). O co kaman? A bo widzicie, Sylwia to chyba jedyna osoba na świecie, która potrafi mi się kojarzyć jedynie z samymi radosnymi okazjami. Głównie z Janikowem, acz i to nie tylko. A poza tym ma w Plusie i możemy klepać mnóstwo esemesów, co czasem ratuje mi na uczelni życie :D fakt, jakby nie mieć pakietów to też by się pisało... ale nie tyle, w 3 dni po doładowaniu mógłbym jedynie na 112 sobie podzwonić :P na poniedziałkowych ćwiczeniach z NPH tylko przez to przeżyłem tę ogromną dawkę wstydu jakiej najadłem się licząc coś na tablicy (tak, nie umiałem pisemnie podzielić 1105 na 15). A po kolejne: jakoś nie potrafię sobie Sylwii wyobrazić w jakikolwiek inny sposób aniżeli właśnie zacieszającą :D Tak, mam płytką wyobraźnię, ale nie zamierzam tego póki co zmieniać.
Sylwia, Ty też się nie zmieniaj, kto mnie poratuje przy kolejnym odmóżdżającym zadaniu matematycznym? :P
A ma ktoś koncepcję z kiedy jest to zdjęcie? Ale nie tak że gdzieś w jakimś albumie je odnajdzie i kozak na dzielni bo wie, tak z głowy proponuję poszukać.