Piszę to nie pierwszy i być może nie ostatni raz. Postanowiłam się tu troszeczke rozpisać nie tylko dla tego, bo nabrałam trochę chęci dzisiaj, ale też żeby przyciągnąć trochę ludzi do mojej osoby. Może mi sie uda. Potraktujmy to jak wycinek z mojego pamiętnika. Zamiast się pouczyć, wolę pisać tutaj na marne, bo i tak każdy pewnie będzie miał w dupie co tam u Sandry słychać, bywa. Jutro zebranie, na koncie już mam z 2-3 jedynki +3 opuszczone dni i 54 ujemnych punktów, jest się czym chwalić, nie? Mama padnie na zawał, siędzę z nadzieją, że jakoś mi się uda i przymknie na to oko - marzenia... O 18 miałam iść się przejść, ale widzę, że mam sporo tematu do ogarnięcia na jutro do szkoły. Znając życie gówno się nauczę. Mój leń ma nade mną przewagę, to takie przykre. Chciałam jechać dzisiaj na lodowisko, zobaczyć ludzi, dowiedzieć się co u nich i tak pewnie nie pojadę. Nie wiem co mi się stało przez te wakacje, ale jak teraz myśle o szkole to zaczyna mi się kręcić w głowie. Może to przez to, że się świetnie bawiłam, a może to tylko zasługa tych wspaniałych ludzi, z którymi spędziłam te 2 cudowne miesiące. Boże chce znowu wakacje, te ciepłe dni, siedzenie do późna z dobrym towarzystwem, spanie do południa, smażenie się na słońcu, kocham to. Teraz z niecierpliwością czekam na kolejny piąteczek, nocunia u Olivi, libacja alkoholowa (ja nie pije, dotrzymuje towarzystwa, tak dla jasności) Coraz częściej mam ochotę się tak wyrwać stąd, nie słyszeć o Sosnowcu, tak na spontana, na tydzień, dwa. Teraz nierealne, tak jak większość moich myśli, po części moich małych marzeń. Nie wiem co mam tu jeszcze napisać, to chyba tyle co by inni na dzisiaj mogli się ode mnie dowiedzieć. Trzymać się, głowa do góry ; )
"Miejmy odwagę próbować. Może to akurat miłość"