Mam dość.
Coraz bardziej widzę, jak bardzo beznadziejne jest moje życie. Jak bardzo brakuje mu wartości! Tak bardzo nienawidzę swojej beznadziejnej, wegetacyjnej ezystencji!!!
Szczerze nienawidzę tych, którzy mnie na taki los skazali!...
Nienawidzę tak bardzo myśli, że żaden kolejny dzień nie chce, jak na złość, przynieść poprawy...
Dlaczego?!!! Czym tak bardzo zawiniłam?! Boże, jeśli gdzieś tam jesteś, powiem Ci, że jesteś właśnie tym najgorszym z Złych! Tak traktuje swoje 'owieczki' wielki zbawca?
Czemu od pierwszego dnia moje życie jest stracone...
Jestem nikim. Nie mam nic światu do zaoferowania, poza niemym aktem sprzeciwu...Jestem w tym całym bagnie totalnie sama, skazana tylko i wyłącznie na siebie.
Czemu, do cholery, nie mogę zacząć żyć? Jak długo muszę umierać, by odkupić winy, których nigdy winna nie byłam?! Jak długo jeszcze ktoś będzie się bawił moim losem, sprawdzając, jak wiele mogę znieść?!
Otóż WYSTARCZY! Co, jeśli nie udźwignę więcej?! Co, jeśli teraz chcę już tylko upaść, chcę, by cały ten ciężar spadł na mnie?! Może wtedy choć na chwilę poczuję się bezpieczna...
Tak, tak dobrze wiem, co oznacza literackie określenie "człowiek bezdomny", pani profesor! Takim człowiekiem właśnie jestem... bez swojego miejsca, bez rodziny, bez celu...
Stracone marzenia... I tylko ból zostaje na tych gruzach.
Pogorzelisko uczuć... Jedyne, co płonie we mnie to resztka popiołu... żar? Nie, bo już nie można go rozdmuchać, by znow przyniósł ze sobą ogień życia.
Życie tak bliskie Śmierci...
Czas... nie ma go dla mnie. Ja mam mieć dla innych, lecz nie dostaję nic w zamian!
Głód, strach, cierpienie, łzy... Czemu tylko one są moim towarzyszem?
Wiecznie dla innych, nigdy dla mnie samej.
Blagam znów o tego Anioła, który niesie ze sobą tylko zniszczenie...
NIE CHCĘ! NIE PRZEPRASZAJCIE... Co to wszystko warte? Jak czek bez pokrycia...
Nigdy nie jest lepiej...
Chcę, tak wiem, że chcę...
To łódź Charona, Odysie, zaczekaj tam na mnie!
Przez Styks popłynę, przez Styks - rzekę marzeń!
Tam, skąd już nie ma powrotu... Nie płaczcie!
Nie wierzę łzom.
Nie palcie ognia! Bo mą śmierć to niebo obwieści płomieniem...
Jedyne, o co proszę, to gdy dla was na zawsze zamknę powieki,
Choć ten jeden raz podzielcie się tym, co dla was najcenniejsze...
Rzućcie mi, tej zapomnianej, dwie monety.
Choć ten jeden raz pomóżcie przeżyć...
Przeżyć po raz ostatni, lub poraz pierwszy...
Ten jeden raz pozwólcie mi doświadczyć waszej miłości.
Dwa srebrniki uderzyły o deski łodzi.
Już wiem, tak dobrze wiem, że nic mnie nie trzyma. Nawet nie patrzę za siebie.
Żegnajcie...