Patrzę jak mój osobisty Apollo, uważany za boga piękna i światła krząta się po przestronnej kuchni. Słyszę przyjemny gwizd wydobywający się z tych pełnych, bladoróżowych ust. Idealnie faluje biodrami w takt jakiejś stłumionej, rytmicznej muzyki. Szare dresy i czarna koszulka idealnie otulają jego ciało, a ja wydaję z siebie cichy pomruk niezadowolenia, bo w duchu wiem, że chciałabym ujrzeć jego piękną linię w kształcie litery "V", a górna część garderoby skutecznie mi to utrudnia. Opieram się o framugę drzwi i próbuję podciągnąć szeroką koszulkę Neymara, którą mam na sobie, tak by zakryła mi chociaż połowę ud. Wzdycham powracając z powrotem do sceny dziejącej się w kuchni. Sprawne ręce przekładają coś na patelni, ale z tej odległości nie jestem w stanie dokładniej się przyjrzeć.
-Długo jeszcze będziesz mnie podziwiać z ukrycia? Spokojnie możesz zżerać mnie wzrokiem bliżej, nie mam z tym problemu -z transu wyrywa mnie jego świergoczący głos. Jest odwrócony ode mnie plecami, ale mogę dać sobie głowę uciąć, że na jego twarzy właśnie widnieje szeroki uśmiech. Śmieje się ze mnie. Drań.
-Nie podziwiam ciebie, lecz...-zastanawiam się chwilę nad moim niewinnym kłamstewkiem -po prostu napawam się widokiem mężczyzny w kuchni. No niecodzienny widok.
-Okej okej -podnosi rękę i wskazuje na jedno z krzeseł przy białym stole. -Siadaj -rozkazuje łagodnie.
Powoli ruszam w jego stronę. Wkładam wiele wysiłku w to by, choć trochę wyglądać seksownie, jestem niemal pewna, że ponoszę sromotną klęskę. Usadawiam się na siedzeniu i czuję jak mój brzuch krzyczy z głodu, kiedy tylko dolatują do nas bardziej intensywniejsze zapachy. Neymar, chyba słysząc moje nieme prośby stawia przede mną talerz z omletem, po lewej stronie znajduje się rządek krwistych, cienko pokrojonych, dojrzałych pomidorów z mozzarellą i kilkoma listkami bazylii. Chłopak siada na przeciwko i nalewa pomarańczowego soku. Spoglądam na jedną ze ścian. Dwa zdjęcia, wdzięcznie komponujące się z antyramą. Wcześniej ich nie widziałam. Może dlatego, że nie przyglądałam się temu pomieszczeniu, aż tak dogłębnie. Przedstawiają piękną blondynkę. Jasne włosy i niebieskie jak błękit oczy. Usta wykrzywione w szczerym uśmiechu. Ciekawe kim jest? Jedno mogę stwierdzić na pewno. Widać, że jest szczęśliwa. Na fotografii obok znajduje się ta sama osoba. Przeżuwam dokładnie każdy kęs i czuję nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. Tak, nawet gdybym się chciała bronić to i tak muszę to przyznać. Zazdrość. Ukłucie zazdrości. Coś okropnego.
-Kto to? -Neymar spogląda pytającym wzrokiem, ale zorientował się o co mi chodzi, gdy powiódł za moim spojrzeniem przeniesionym na ścianę.
-Nikt ważny -mamrocze i podrywa się z krzesła. Wkłada sztućce i talerz do zmywarki, zatrzaskując ją z lekkim hałasem. Zdenerwował się. Jak do cholery jasnej to "nikt ważny" skoro trzyma jej zdjęcia w swoim mieszkaniu. Ja nie trzymam zdjęć "nikogo ważnego" u mnie na półce w ramce.
-Ughh, jesteś taki flustrujący -mówię.
-Nie zachowuj się dziecinnie -upomina mnie i przyciąga do siebie. Subtelnie całuje moje włosy. Miękne. On mi to zawsze robi. Cały czas sprawia, że nie potrafię być na niego zła.
-Jakie masz dziś plany? -zagaduję, bo wiem, że nie ma zamiaru zagłębiać się w jego prywatność.
-Muszę jechać do Chrisa -przeczesuje dłonią swoje włosy.
-Chrisa? -pytam. Nie mówił mi o nim. Właściwie to mało mi o sobie opowiada.
-Mój dobry kumpel z collegu, musimy załatwić kilka spraw, pewnie zajmie mi to cały dzień -zauważa, że mój talerz także staje się pusty i zabiera mi go sprzed nosa, powtarzając wcześniejszą czynność. Wciska przycisk i uruchamia zmywarkę -a Ty co dzisiaj robisz? -W głębi duszy chcę żeby zabrał mnie ze sobą. Chciałabym poznać resztę jego przyjaciół. No i oczywiście wspólne spędzenie popołudnia oraz nocy jest bardzo kusząca. Niestety moja podświadomość nabija się ze mnie i mówi, że on wcale nie ma zamiaru gdziekolwiek ze mną wychodzić.
-Właściwie to umówiłam się dziś z Charliem -bełkoczę, ale wyczuwam nagłą zmianę. Drętwieje, a jego mięśnie napinają się.
-Po co? -ma głos chłodny, beznamiętny. Niemal gromi mnie wzrokiem.
-Muszę z nim w końcu porozmawiać. Nie uważasz, że należy mu się odrobina szczerości i wyjaśnień? -prycham urażona.
-Nie mogłabyś mu po prostu wysłać smsa? -odwraca mnie twarzą do siebie. Stykamy się nosami.
-I mówisz, że to ja myślę dziecinnie? -chichoczę. Ciemne tęczówki wpatrują się w moje oczy.
-Po prostu nie chcę, żebyś się z nim spotykała. Czy to takie dziwne? -och, z tego radosnego rozpoczęcia poranka przeszliśmy w poważną, pełną złości i napięcia rozmowę? Jest okropnie humorzasty.
-Ale teoretycznie jestem jeszcze jego dziewczyną, muszę mu powiedzieć jak jest. -zachrypnęłam.
-A praktycznie jesteś ze mną, uważam, że wystarczyłby mu krótki mail -syczy.
-Żartujesz? Czy kiedykolwiek zerwałeś z kimś przez Internet, lub posługując się telefonem komórkowym?! -staram się opanować moją złość. -Zaraz, przecież ty z nikim nie byłeś. Ty tylko się pieprzyłeś, a po takich rzeczach nie trzeba nic wyjaśniać, prawda?- zdobywam się na najbardziej jadowity ton i sztuczny uśmiech.
Zauważam mieszankę złości, smutku i przygnębienia w jego głosie. Przegięłam?
-Przepraszam -mówię cicho, pełna poczucia winy.
-Zrozum, że nie chcę byś z nim rozmawiała. -ton głosu staje się łagodniejszy.
-Muszę -szepczę.
-Wiem... Ale boję się, że gdy go spotkasz on cię przekona...A ty zrozumiesz, że jest nadal dla ciebie ważny i uznasz, że będzie dla Ciebie lepszy niż ja. Mówiłaś, że macie podobne charaktery, pasujecie do siebie. A ty lubisz te stabilne, spokojne związki. Ja jestem zupełnie poza wyobrażeniem pana idealnego. Perfekcja to nie moja działka. -moje serce się raduje, ale dlaczego jest taki surowy wobec siebie?
-Mówiłam to, zanim uległam Twojemu urokowi -obejmuję dłońmi jego twarz. -Może ja chcę jednak pana nieidealnego-Ciebie? To kiedy jestem z tobą czuję, że żyję. To dzięki tobie odkrywam te ekscytujące tajniki życia. Nie z nim. Z tobą-powtarzam. -miałam dość wyidealizowanego związku, w którym się dusiłam. Dostrzegam to teraz, z perspektywy czasu, bo pokazałeś mi coś innego, wyjątkowego. -Przenoszę opuszki palców na jego usta i dokładnie badam ich spierzchniętą fakturę. Oblizuje swoje wargi, a następnie składam czuły, ostrożny pocałunek łącząc nasze usta w jedność. Dyszę ciężko, kiedy już się od siebie odrywamy. Opieramy się o swoje czoła wpatrując w oczy. Obdarza mnie najprzyjemniejszym uśmiechem, jaki mogłabym dziś zobaczyć. Odwzajemniam gest. Ręką gładzi moje udo, drugą natomiast płasko trzyma na pośladku.
-Idź się ubierz, zanim kompletnie przestanę nad sobą panować i wezmę cię na tym kuchennym blacie -śmieje się, a iskierki tańczą radosny taniec w moim brzuchu. CO? bierz mnie! nie ma problemu.
Ogarniam się wewnętrznie i odskakuję zwiewnie z zamiarem pójścia do pokoju, gdzie znajdują się moje ubrania. Neymar reaguje bardzo szybko i subtelnie ściska mnie za tyłek.
-Ney-piszczę.
-Kocham ten dźwięk -odzywa się jeszcze.
-Muszę się pospieszyć. Chcę mieć tą rozmowę -jak mniemam jedną z najgorszych i najbardziej bolesnych już za sobą.
-Zawsze możesz wysłać mu smsa- śmieje się z kuchni Neymar.
Nerwowo przebieram z nogi na nogę. Chwieję się i spoglądam na wiecznie zatłoczoną ulicę. Stoję przed jedną z moich ulubionych kawiarni. Nie wiem dlaczego wybrałam akurat ten lokal. Zapewne będę miała uraz do tego miejsca, związany z tokiem przykrych wydarzeń jakie za chwilę tu nastąpią. Moja wawnętrzna "ja" każe mi się wziąć w garść. W głowie opracowuję słowa, jak powinnam zacząć. Jak? -pytam sama siebie zdesperowana. Charlie to osoba, z którą przeszłam bardzo dużo. Zapewniał mi wsparcie, pomoc, troskę. I nigdy temu nie zaprzeczę. Ale odkąd poznałam Neymara, moje losy toczą się trochę w przeciwny biegun niż było dotychczas. Wzruszam ramionami i napełniam płuca niezbędnym powietrzem. Dopiero teraz zorientowałam się, że wstrzymywałam oddech. Teraz albo nigdy. Nie masz wyjścia Alice. Odpycham szklaną powłokę, która jeszcze sekundy temu chroniła mnie przed zmierzeniem się z niebywale trudną decyzją. Więc idę. Idę podeptać komuś serce. A przy okazji odłamać mały element mojego, w którym niepodważalnie znajdował się Charlie i nasze wspomnienia.
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA :)
Myślę, że jutro dodam kolejny rozdział, ale nie obiecuję :)