Złe momenty w życiu są jak piosenka, książka, film który nas wzrusza i doprowadza do refleksji, przemyśleń do stanu, który nas otumania. Z czasem jednak po większej ilości przesłuchań, przeczytań i obejrzeń przyzywczajasz się i słowa, które są w tym wszystkim i sytuacje, z którymi niegdyś się utożsamiałeś nie robią na Tobie większego wrażenia. Jednym słowem uodparniasz się. Tak samo jak przyzywczajasz się do życia, do tych gorszych i beznadziejnych momentów, do tych wszystkich ran i skrzywdzeń zarówno w sercu jak i w psychice, stajesz sie obojętny na jakiekolwiek uczucia, przestajesz myśleć o innych- zaczynasz o sobie. Bo przecież ile można pomagać innym i strać się, żeby wszyscy wokół byli szczęśliwi, gdy Ty czekasz aż ktoś się Tobą zajmie i pomoże, tak jak Ty to robisz. Przestajesz myśleć o przeszłości, o tym co zrobiłeś, bo im więcej myslisz, tym mniej wiesz,rozumiesz. Zaczynasz planować przyszłość, by zapewnić sobie dostatnie życie, nie obchodzą Cię już przygody miłosne bo za dużo razy już zadano Ci ciosów. Dochodzisz do wielu wniosków i podążasz za nimi z nadzieją, że to co robisz jest dobre, a nie kolejne cholerne błędy w swoim życiu. Czy to jest słuszne rozumowanie? Nie wiesz, ale próbujesz żyć tak jak sobie zaplanowałeś, by się przekonać. Może i doświadczysz w życiu wielu rozstań ,przykrości, przeszkód, zerwań znajomości, ale to bedą kolejne odsłuchania piosenki, tej samej życiowej piosenki przy której już tylko wpadasz w refleksję, a nie powoduje płaczu. Obyś tylko tego utworu nie znienawidził, to by było najgrosze co mogłoby się stać....
http://www.youtube.com/watch?v=q9O12qbsBRo&feature=related