Byłam święcie przekonana, że pozbyłam się tego miejsca, tych zdjęć i tych paru wpisów.
Jak widać byłam w błędzie i tak właściwie mnie to cieszy.
Miło było trafić tu z powrotem i przeczytać to wszystko od początku.
_____________________________________________________________________________
Ostatnie wydarzenia w moim życiu miały coś na kształ wielkiej apokalipsy,
która zmiotła i wymiotła wszystko to, co w nim było do tej pory i nazywało się "codziennością".
Zabawne ile może zmienić jedno wydarzenie, jedna chwila czy chociażby jedno słowo.
Zdarzają się rzeczy niezależne.
I trzeba mieć w sobie tyle siły, by móc je nieść ze sobą, nauczyć się z nimi żyć,
a kiedy nadejdzie czas, odepchnąć od siebie i puścić w niepamięć.
Kiedy człowiek zostaje wepchnięty w swój mały świat i zmuszony jest pokonywać pewne drogi "samotnie",
późniejszy powrót do rzeczywistości i codzienności bywa nie raz boleny i trudny.
Dobrze jednak, że człowiek ma w sobie cechy przystosowawcze.
I prędzej czy później jest się w stanie przyzwyczaić. Teoretycznie - do wszystkiego.
Nauczona jeszcze większej pokory do zycia i radykalności, wchodzę w tą rzeczywistość.
"Dam sobie radę, nawet wiedząc, że nie dam rady, że nie mam żadnych szans,
żadnych widoków, że wyżej dupy nie podskoczę, to zawsze powtarzałem dam sobie radę" - S.King.
________________________________________________________________________________________________
fot. nad Odrą.