.

pare dni. kilka dni. tylko kilkadziesiąt godzin. k...a, diabelnie długo.

kilka dni wystarczy. szczególnie kiedy uciekasz. dokądś. znikąd. przez te kilka dni jesteś stanie przyzwyczaić się do tego ciepłego, szczelnego kokonu w jaki owija cię rodzinne miasto. możesz znowu po prostu być, być tutaj, być teraz, przede wszystkim teraz. spokojnie. bezpiecznie.

przecież masz tylko dziewiętnaście lat.

kilka dni wystarczy żeby zapomnieć że trzeba będzie wrócić, przestawić się dwudziestoczterogodzinny tryb dawania-sobie-rady. w zupełności wystarczy żeby przypomnieć sobie skąd się przyszło i zapragnać już tutaj zostać.

żeby zapomnieć że tego już dawno przecież nie ma. ..chociaż?

be careful what u wish for, jak zwykłyśmy śpiewać . cause u just might get it.

kilka dni to jeszcze diabelniej-dłużej kiedy z własnymi myślami zostajesz w czterech blado-niemrawych ścianach, które wg. katalogu mają kolor magnoli... a może to był i jaśmin. nagle wszystko jest nie tak. spełnione marzenie objawia się jako zło konieczne, błogosławiony swiety spokój to najbardziej wkurwiający towarzysz. zaledwie kilkadziesiąt godzin, pierdolona wieczność.