Wyszłyśmy z domu, z koszyczkami, wałówką od mamy. Wybieramy się do babki z żarołkiem. Zachorowała, to trzeba zobaczyć iśc. Idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy przez las a tu nagle..... Hania! Chciała nam wyżreć kiełbachę z koszyków, ale nie dałyśmy. Uciekamy, uciekamy, uciekamy, uciekamy, uciekamy, uciekamy. A tu... nie, nie wilk! Krowa! Nie pytajcie, co krowa robi w środku lasu, bo my też nie wiemy. No, ale była. Zła krowa, no. Ale co sie przejmować krową, idziemy dalej. Idziem, idziemy, idziemy. No i do babki. Jesteśmy. Pukam, a tu nic. Ona puka, dalej nic. No to wbijamy się same. A tu, patrzymy, babka impreze ma! A my nie przygotowane! Tu wilk, który miał nas zjeść, swoją drogą. Babka tańcuje z leśniczym. Przy stole siedzą trzy świnki, smerfy latają po pokoju jak nawiedzone. Śpiaca królewna- śpi.Co robić? Dobrze, że ta krowa nie zjadła naszej kiełbasy. No, i że Hani nie ma. Tak, możemy zjeść sobie same kiełbachę. Mniamu. Amu. Zjedliśmy. Okazuje się, że kiełbasa była zatruta. No i The End.