Warto wyrwać się z rutyny, nawet, jeśli konsekwencją ma być ocena z oświecenia, speecha, czy wosu.
Nieco okrojony skład - ale nie ilość a jakość się liczy, o!
Zmieniony peron.
Bieg na pociąg.
Karpice.
Bulwar.
Szukanie katedry.
Umiejętność posługiwania się planem miasta (jednak!).
Dom czekolady i cukiernia, czyli przypał zamiejscowych.
Słoń szczególnie ociężały - w ogóle nie biega.
Tu tłumek, tam tłumek...
Jak pierniki to porzeczkowe. :)
Genialne miejsca (na teczce i torbie - najlepsze! ^^).
Oni.
Najpiękniejsze Pater Noster jakie kiedykolwiek słyszałam.
Modlitwa muzyką.
Oklaski w połowie utworu.
Idealna harmonia.
Paul Phoenix!
Bisy.
Simple gifts i Down to the river to pray.
Blackbird!
Suszenie zębów przez cały utwór.
Zamknięte kasy biletowe.
Szukanie dworca.
Martwe miasto.
Plac św. Katarzyny, który był wszędzie.
Pan na przystanku.
Dziwny PKS.
Kolacja w McDonald's (z nieszczęsną kawą).
Nietrafiona złotówka i dziurka.
Gaudeamus i Gaude Mater.
Piszemy książkę 'Karolina odkrywa świat'.
Samotny powrót całkowicie pustymi ulicami.
'Take this broken wings and learn to fly...'
Independently. (;