Chyba znowu nie potrafię tu pisać.
Nie potrafię przelać to w żaden zrozumiały sposób.
Kosmos.
Kosmos możliwości.
Każdy z nas ma takie dni, gdy budzi się i chce się żyć.
Być może dzięki pogodzie,
głupiej wiadomości,
masie dobrych snów,
i wspaniałych przyjaciół (dziękuję za nich za każdym razem).
Jestem w takim momencie mojego życia, że pogodziłam się sama ze sobą.
Wiem na co zapracowałam, z czego jestem dumna i co osiągnęłam i co zawdzięczam tylko sobie.
Wiem co zrobiłam (tego złego i dobrego) i jak za te złe rzeczy oberwałam milion razy mocniej i co mnie uczyniło silniejszą.
Jestem w momencie mojego życia gdzie akceptuję i lubię siebie.
Są rzeczy nad którymi chcę pracować.
i te które już dawno nie nadają się do naprawy.
Bardzo długo czułam się zepsuta od środka.
Przez moje, czyjeś zachowania.
Przez słowa które ranią i są momenty gdy wciąż wracają by wbić mi nóź w serce którego niby nie posiadam.
Choć czasem słowa, te szczere są działaniem wystarczającym, by poruszyć niebo i ziemię.
Czas bardzo dużo zmienia.
Ale czy wszystko?
Piekło jest w nas. W środku. Każdy nosi je ze sobą, dopóki go nie pokona.
Czas wytańczyć wiosnę.
Musimy tylko zbudować statek z papieru.