Przystanek ósmy: noc i śniadanie pod gołym niebem na dróżce gdzieś w krzakach
Zdecydowanie jeden z najbardziej urokliwych przystanków.
Na początku było ciepło. Poźniej zrobiło się zimno. Później zrobiło się nam zmęczono i w końcu zdecydowałyśmy się na sen, bo "czy będziemy spać, czy nie, jak wpadnie policja, to i tak nas zgarną". Co wyszło nam raczej na dobre.
Na obrazku widac moje mokre skarpety, bo w plecaku mym wydarzyła się powódź, ale to uhuhu, ile wcześniej.
No i ci ludzie, którzy mogli nas dopaść, czy też uczynili to. Było zdecydowanie bardzo miło.
POzdrowienia i podziękowania dla:
Lewej, która ugniotła mi zupki, co wówczas wydało mi się straszne
pana z wiadrem, który być może wcale nie był panem, ale świecił lewej po oczach latarką, kiedy ja głośno gadałam, a i tak nic nie zauważył.
Z poważaniem:
hela_z_wesela