To była noc. Księżyc w pełni. Ona zamiast spać siedziała i patrzyła w gwiazdy i płakała, dlaczego ją to spotkało, dlaczego On ją właśnie zostawił w tym momencie. Natomiast On łaził gdzieś ze swoimi kumplami. Przechodząc obok jej domu wybuchli śmiechem patrząc w jej stronę. Wołali jaka to Ona jest od najgorszych. Nie miała nawet siły odpowiedzieć. Za bardzo jej zależało, nie mogła. Jak ze sobą byli codziennie zapewniał, że kocha, że jej nie zostawi, Ona naiwna we wszystko wierzyła. W te Jego gierki. Nie mogła wytrzymać tej pustki w sercu za to On świetnie się bawił Jej uczuciami. W końcu wybiła 2 w nocy. POzbierała się i poszła do łazienki. Podcięła sobie żyły..Nie chciała już żyć.. Nie miała dla kogo. Tak uważała. Obudziła się już w szpitalu. Nad łóżkiem siedział tylko On.. Pytał dlaczego to zrobiła.. Nic nie odpowiadała. Przepraszał.. Płakał, że to jego wina. Odezwała się i powiedziała, że właśnie tak to tylko przez Niego. Chciał żeby do niego wróciła.. Prosił.. Błagał.. Ona miała go gdzieś tak jak On ją miał. Następnego dnia wyszła ze szpitala. Pod jej domem właśnie siedział On. Nie miała zamiaru w ogóle z nim rozmawiać. On tego nie chciał zrozumieć. Przychodził do niej codziennie. Jej mama mówiła, że jej nie ma, ponieważ nie chciała z nim rozmawiać. Przyszedł do niej, jej stary dobry przyjaciel. Opowiedziała mu co się stało. Mieli co raz lepszy kontakt. W końcu spotkali się na mieście. Czekał na nią w parku. Na obok ławce siedział właśnie On. Sam jak palec. Przywitała się ze swoim przyjacielem, a on tylko patrzył, zazdrościł i żałował, że ją zostawił. Nie czekając ani chwili odwrócili się i poszli. A jemu spłynęła łza po policzku, że nie może znowu jej mieć .