Wprawdzie dopiero w czwartek miną 2 lata od śmierci D., ale tylko dzisiaj mogłam jechać na tory i zostawić kwiaty.
To nie do pomyślenia, że to już 2 lata odkąd pojechałam tam, gdzie zginął i zanosiłam się płaczem. Dziś czuję jedynie bliżej nieokreślone uczucie, które jest mieszaniną smutku, żalu i sentymentów, ale nie są to już emocje skrajnie trudne do zniesienia. Może to dziwne, ale czuję też jakiś dziwny spokój na duszy po każdej wizycie w tym miejscu. Ale jedno jest pewne: jeszcze nie pogodziłam się z Jego śmiercią.
Z taką tragedią nie da się pogodzić.