Wyprawa do Białowieży i wzdłuż Bugu jak najbardziej udana i w 100% zapamiętana. Jako że byłam kierowcą. :P
Moje wnioski z wycieczki:
- Pierwsze dni jazdy samochodem są bardzo stresujące.
- Maluch to nie ciągnik, ale biegi ciężko wchodzą.
- Maluch potrafi wyciągnąć powyżej 110km/h.
- Dobry bimber nie jest zły.
- Parówki na kanapce nie są dobre bez masła/margaryny.
- Na świecie są tak sympatyczni ludzie, że się w głowie nie mieści, a ich gościnność nie zna granic.
- Żubry są większe, niż myślałam, a szlaki turystyczne krótsze, niż się wydaje na mapie.
- Żubroń to pół żubr, pół krowa, a jego samce nie są płodne w pierwszym pokoleniu.
- Zawsze trzeba pamiętać o zaopatrzeniu w wodę i prowiant, bo nie zna się dnia i godziny nadejścia głodu.
- Spanie pod namiotem jest fajne, póki nie robi się zimno i nie ma rosy.
- Emeryci też potrafią się nieźle bawić... ;]
- Uszczelki z samochodu mogą być wielofunkcyjne [po odcięciu od właściwego miejsca].
- Cerkwie są głównie biało-niebieskie.
- Bug to dziewicza rzeka obfitująca w przepiękne krajobrazy.
- 100m od Bugu dostaje się smsa powitalnego z Białorusi, a połączenia wynoszą 4,90zł. Oczywiście w przypadku automatycznie włączającego się roamingu.
- Lisy potrafią być przerażające.
- Mam fajnego chłopa, który jest ze mną prawie 5 lat i tak jak ja lubi dyskomfort fizyczny. ^^
Jeśli coś jeszcze przyjdzie mi do głowy to dopiszę. ;)
Poza tym byłam dzisiaj rano u sora Sabata. Jeśli ktoś z mojej klasy licealnej to czyta, to niech da mu jakiś znak życia, bo mu na tym bardzo zależy!!!!
Lublin. Koziołek jak stał oparty o winorośl, tak stoi nadal.