potrzebowałam tej wyspy , by na chwile ' odciąć ' się od mojego dotychczasowego życia.
By odpocząć i na wszystko spojrzeć z innej perspektywy.
By nie myśleć o tym co się dzieje w domu, o moich problemach, nie stresować się, nie martwić, nie tęsknić.
Tutaj mam spokój, nie całkowity, ale chociaż ten moralny.
Mogę być sobą, nie muszę odwracać się za siebie i patrzeć/ pamiętać o tym co zrobiłam, albo powiedziałam, zerkać czy przypadkiem ktoś czegoś nie widzial/ nie słyszał.
Granice nie istnieją.
Wszystko można osiągnąć jeżeli tylko sie chcę.
Nie znając jezyka, czy ludzi.
Nie ma barier, teraz o tym wiem.
Ostatnie 2 tygodnie i wracam do domu, cieszę się, ale jednocześnie boję.
Muszę dać radę.