http://www.youtube.com/watch?v=LZ7VBvFL58U&feature=related
(kocham ten film właściwie za nic)
~
Chyba nadeszła pora, by się opamiętać. Są momeny, gdy patrzymy na siebie z innej perspektywy. Ja właśnie na siebie tak spojrzałam. Doszłam do wniosku, że problem nie leży jedynie w tych nadprogramowych kilogramach, które tak naprawdę nie są wcale nadprogramowe. Najzabawniejsze jest to, że zdaję sobie sprawę z tego, że jestem szczupła i droba i noszę 34, które jest często za duże, ale ja po prostu nie lubię siebie! Rozumiecie? Bo jestem przeciętna. Nie jestem chuda, ale szczupła. A to ogromna różnica. Najbardziej boli mnie to, że mam świetne predyspozycje do bycia super chudą szkapą, bo jestem takiej filigranowej budowy, a tak to marnuję. Nienawdzię siebie kiedy jem, ale nie umiem odmówić sobie tej czynności. Marzę o chudych nogach, o kościach biodrowych. Większość z nas tego pragnie. Czy przyniesie mi to szczęście? Szczerze powiedziawszy- wątpię. Jest tyle uśmiechniętych dziewczyn, które są niemalże otyłe. I są zadowolone z życia, mają chłopaków, przyjaciół, z którymi umieją się dogadać. Ja taka nie jestem. Bardzo nie lubię siebie za wygląd, ale również nie cierpię swego zachowania. Chciałabym znaleźć źródło swych problemów.
Bardzo wątpię w ludzi, a jednocześnie jestem zbyt ufna. Ogólnie uważam się czasem za lepszą od innych, ale w gruncie rzeczy zawsze, gdy się z kimś porównuję stawiam się na przegranej pozycji. W moim życiu jest zbyt dużo hipokryzji. Za chwilę będę miała 19 lat, ale żyję w takim bałaganie. Muszę to wszystko poukładać. Najlepiej kolorami. Może gdy pogodzę się sama ze sobą, to wszystko zacznie się układać?
Właściwie nie wiem czego chcę.
~
MC