Żyje się na tym świecie po to, aby umrzeć. To o mnie. Patrząc dzisiaj w lustro wiem doskonale, że umarłam już wiele razy. Każdego dnia od nowa bije głową w mur, którego nie potrafię rozbić. Poddaje się. Płaczę. Zaciskam mocno pięści i zęby. Wpadam w pułapki, z których nie da się wyjść. Zamykają mnie do klatki, wiążą nogi i mówią idź. A ja nie chcę nigdzie iść. Przynajmniej nie sama. Jestem ciszą, albo ta cisza jest mną. Tutaj nie ma nic. Nie ma nic bez Ciebie. A przecież jesteś. Pytanie czy dla mnie. Ten świat stał się przeraźliwie pusty, chociaż stąpa po nim tyle dusz. Tyle zabłąkanych dusz. Jak ja. Samotność. Nie sądziłam, że to tak boli. Usycham. Żyję, ale nie wiem po co. Wetknij we mnie znowu życie. Daj mi siebie i nie każ się już więcej domyślać.
Proszę.
Dobry Boże.