Kiedy tylko brazylijczyk odjechał, ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu.
Po otwarych drzwiach tarasowych, i śmiechów dobiegających z ogrodu.
- Mama pokopiesz z nami piłkę? - spytał synek i podbiegł do mnie łapiąc mnie za rękę.
- Pewnie. - powiedziałam, i zaczęłam zabawę z synkiem.
- A babcia trochę odpocznie. - zaśmiała się moja rodzicielka, i usiadła na leżanku.
- Goool! - krzyknął z radością Alvaro, gdy strzelił bramkę. - Wygrałeem!
- No to mam dla zwyciężcy deser. - powiedziałam, i wzięłam chłopca za rękę.
- Mamuś a gdzie byłaś? - zapytał synek, i w między czasie jadł deser lodowy.
- Z ciocią Blancą, i Violetą. - opowiedziałam.
- Ooo. Kiedy one do nas przyjadąą? -
- A nie wiem, musisz je najpierw zaprosić.
- To ja do nich zadzownię. - odrzekł, i wziął do rączki mój telefon.
- To kiedy do Ciebie przyjdą?
- W niedziele. - odpowiedział, i cwaniacko się uśmiechnął.
- Dobrze, a teraz idź na bajke, a ja ogarnę trochę ok?
- Okej. - mruknął, i poszedł w kierunku telewizora. Natomiast ja poszłam na górę, gdzie zrobiłam małe porządki w swojej sypialni, i małego. Potem pomogłam wykąpać się Alvaro i położyłam go do spania.
- Alvaro już śpi? - spytała mama, gdy zeszłam na dół, po kąpieli.
- Tak. - powiedziałam, i usiadłam koło niej na kanapie.
- Mamo mam taką prośbę. - zaczęłam. - Mogłabyś jutro zająć się Alvaro chciałabym wyjść gdzieś wieczorem z dziewczynami. - powiedziałam niepewnie.
- Tak. - odpowiedziała mi uśmiechem, i lekko mnie objęła. Poczułam się jak wtedy, gdy powiedziałam jej, że jestem w ciąży. Pamiętam ten dzień dokładnie jak dzisiaj, leżałam wtedy skulona w moim pokoju, i płakałam, Tomek tak po prostu mnie zostawił stchurzył, odszedł, bo się bał... Do dziś czuję się wina, że to przeze mnie rozpadł się związek rodziców. Otarłam szybko łze, którą miałam na policzku.
- Idę spać. Dobranoc mruknęłam w stronę mamy, i poszłam w kierunku swojej sypialni.
Położyłam się, i włączyłam telewizor, kompeltnie nie wiem, w którym momencie zasnęłam...
Dobra, kto czyta niech komentuje, bo nie wiem czy sens jest pisać...