jestem naprawdę przeraźliwie zmęczona, a do ferii jeszcze ponad trzy tygodnie. miałam dzisiaj trzy godziny testów - zapowiedziany z francuskiego [do którego notabene moja nienawiść wciąż narasta] i niby-sprawdzian z czytania ze zrozumieniem na bloku z polskiego. tekst zajebisty, nie ma co, połowa słów wyszła z użycia cztery wieki temu i połowa klasy nie wiedziałą, co ma pod nosem. jutro kolejna klasówka, ale tym razem z angielskiego, więc się cieszę. będę dobra chociaż z tego.
wpuślili nas na kabarety ze studniówki! nienawidzę czwartków, tego nienawidziłam do szóstej godziny lekcyjnej, ale potem... najlepszy czwartek od początku tego roku szkolnego, serio. płakałam ze śmiechu i z uwielbienia [najlepsza rola bezapelacyjnie H. Turner <3 no i Żołnierzyk]. może zdobędę film, może będzie na youtubie. to wtedy się z ludem podzielę.
co ja tutaj robię? powinnam pisać teraz mowę na polski, ale wybitnie mi się nie chce. i nie mam siły. jezu, co ja robię w tej szkole? prestiżowego LO się zachciało...
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24