Cześć. Dzisiaj spędziłam dzień bardzo miło :)
Wygadałam się i wyżaliłam i w sumie to jest mi trochę lepiej.
W końcu trochę sobie pogadałyśmy <3
Tylko ona w sumie wie, co się u mnie cały czas dzieje, co czuje i co robie, i w jakim jestem stanie..
Wiem, że chciałaby mi jakoś pomóc, ale nie wie jak.
. Dużo rozmawiałam z nią o NIM.. Dla niego, wszystko, to co mówię, bądź piszę, to śmieci..
W sumie to ma rację.. Bo mówienie komuś co się czuje, to śmieci..
Przegrywa ten, komu bardziej zależy..
Szczerze mówiąc, to choleeeernie chciałabym, żeby do mnie zadzwonił, chociaż tyle..
Bo moim marzeniem jest to, by się z nim spotkać.. Znajac mnie, pewnie moja duma nie pozwoliłaby mi się cieszyć z tego, że zadzwonił.. Powiedziałabym coś w stylu "czego chcesz?", " nie mamy o czym rozmawiać, więc po co dzwonisz?"..
a w głębi serca myślałabym sobie "mów do mnie cały czas,
albo chociaż siedź cicho, ale się nie rozłączaj, chcę słyszeć twój oddech w słuchawce.." ,
" tak bardzo się cieszę, że zadzwoniłeś.."
No cóż.. Muszę ogarnąć wszystko, bo obiecałam sobie, że się z tego wypiszę, że dam spokój i przestanę odnawiać nasze relacje i się starać..
i tak juz nic to nie da.. tylko tracimy czas..
Ja się staram, on ma ot w dupie. Ja się przejmuję, on sie śmieje.
Wypisuję się.. I jeśli zmienie zdanie, niech mnie ktoś PIERDOLNIE.
Dobranoc.
a ja jestem twarda. obrosłam w skorupę, przywdziałam gustowne kolce i z uśmiechem ruszam w świat.
tylko nie radzę sobie, gdy robi się ciemno..