Na koniec świata poproszę..
;)
"Trzymała w rękach szkicownik. Kosmyki jasnych włosów wymykały się z jej warkoczy. Jace oparł się o futrynę, nie zważając na przypływ adrenaliny spowodowany jej widokiem. Nie po raz pierwszy zastanawiał się, dlaczego Clary tak na niego działa. Isabelle używała swojej urody tak samo jak bata, natomiast Clary nie zdawała sobie sprawy, że jest piękna. Może właśnie dlatego.
Przychodził mu do głowy tylko jeden powód jej wizyty, choć ie miał snsu po tym, co Jace jej powiedział. Słowa były bronią, nauczył go tego ojciec, a on chciał zranić Clary bardziej niż jakąkolwiek inną dziewczynę. Właściwie nigdy wcześniej nie chciał żadnej zranić. Zwykle po prostu ich pragnął, a potem wolał, żeby zostawiły go samego.."
Miasto kości