Coraz mocniej, intensywniej, bardziej.
Biegnę, cholera, ciągle biegnę, z słuchawkami w uszach, oczywiście.
Ale (nie zaczyna się zdania od 'ale') rozglądam się, prawo lewo, przód, już nie tył.
Niczego nie gubię, nic nie przelatuje przez moje palce.
Świetnie, cudownie.
Czytam dużo, lubię dużo, łaknę tych wszystkich książek.
Miliard myśli na sekundę, miliard spraw na głowie, tak, tak, tak, kocham nie mieć czasu.
Chodzę, szybko, prawie biegnę, przez ulicę i szkolny korytarz.
Dłoń zaciśnięta mocno, odrobinę zdenerwowana,
czasem serce bije zbyt szybko i nie potrafię opanować swojego ciała.
Zniecierpliwiona i podekscytowana czekam na moment,
w którym spokojnie zapadnę w ten opiekuńczy uścisk.
I boże, przysięgam, że jest mi najlepiej na świecie, właśnie teraz.
<Adrianek;*>