Byłam na Despach!
Na totalnego spontana, bo jeszcze w poniedziałek wieczorem byłam pewna, że w środę będę musiała zadowolić się tylko słuchaniem ich z kompa.
Kij, że niewyspana. Kij, że posiniaczona. Kij, że ledwo żywa, a szyja napieprza od machania łbem. Kij, że w uchu (xD) ciągle coś piszczy. Nocka pod klubem, ale za to stałam przy barierce, idealnie naprzeciwko Karyu, iks razy dotknęłam jego gitary, iks razy samego Karyu po rękach, potargałam mu włosy, piłam z tej samej butelki co on, a jeszcze potem dał mi wyjąć ze swoich dłoni kostkę, tę, którą tak długo grał jako pierwszą, podczas gdy Zerowa już poleciała. Widać że użyta i to wcale nie delikatnie :3 Zero i Hizu też się pomacać udało, ale nie tyle co Karyu :D
Na żywo brzmią genialnie. Były momenty, gdy z zamkniętymi oczami po prostu wsłuchiwałam się w muzykę. Trans.
I flaga, i ich polski!
Moja ukochana kapela to Diru, ale z czystym sumieniem stwierdzam, że Despy spisały się dużo lepiej.
Acz dla równowagi, tym razem nie miałam szczęścia do setlisty jak na Dirach. Mojego ukochanego "Forbidden" nie zagrali T_T
Well...
I tak ich kocham. Było zajebiście, kurwa. Mogę mrzeć szczęśliwa.
Dłuższa i bardziej szczegółowa recka tutaj: http://www.lastfm.pl/user/nensha/journal/2009/07/24/2w406j_d%27espairsray%2C_szcz%C4%99%C5%9Bcie_w_postaci_czystej