Jutro jadę do szpitala.
Znowu przez pięć dni będę miała tę durną igłę w lewej dłoni. Pewnie na czwarty dzień znowu mi spuchnie żyła, jak zwykle.
Makabra...
Najbardziej martwię się tym, jacy ludzie mi się trafią. Mam nadzieję, że nie same dzieci.
Ha, i znowu zacznie się życie od posiłku do posiłku, a w międzyczasie granie w karty, super.
Zamierzam zabrać ze sobą lapka. Co prawda na oddziale nie ma neta, ale będę mogła filmy oglądać. Na szczęście w bibliotece jest komputer i internet, jupi-ja-jej.
Dobra, uciekam, bo jeszcze muszę się spakować
Ciao.