Kiedyś nazywano go królem. Królem popu, bo nikt inny nie sprzedawał tylu płyt, nikt nie nagrywał takich przebojów i nikt nie kręcił tak widowiskowych teledysków.
Gdy był na szczycie, śpiewał nawet o tym, że u człowieka nieważny jest kolor skóry, choć sam walczył z bielcatwem nabytym. To zniszczyło jednak tylko jego zdrowie. Od niedawna Michael co jakiś czas przebąkiwał o wielkim powrocie, ale z przecieków z jego pilnie strzeżonej prywatności wynikało raczej, że w tak katastrofalnej kondycji psychicznej i fizycznej jeszcze nie był.
Jego geniusz artystyczny nie był jednak nigdy kwestionowany. I w pełni zasłużył na przydomek jakim się posługiwał, wszak żaden inny artysta w ciągu swojej kariery nie zdobył tylu nagród, tytułów i nie sprzedał takiej ilości płyt. Niestety dziś po jego sławie pozostało już tylko wspomnienie.
[*]