wczoraj wieczorem nie moglam zasnac, duzo myslalam o tym ze pare dni temu stracilam kogos bardzo waznego w moim zyciu, kogos kto dodawal mi nadzieje ze mimo niepowodzen wszystko bedzie dobrze... kogos kogo przeciez kochalam tak bardzo ze byla bym w stanie zrobic dla niego wszystkoo...
dopiero wczoraj uswiadomilam sobie ze on juz nie jest moj... poprostu odszedl..
i jedyne uczucie, ktore czulam to obojetnosc..
pewnie w waszych oczach wyglada to tak, ze ta wielka milosc o ktorej mowilam na fb tyle razy to poprostu byla sciema, zwykle zauroczenie.. dlatego ta obojetnosc..
ale ja wiem ze bardzo go kochalam i ze wiazalam z nim rozne plany na przyszlosc... i to na bank nie bylo zwykle zauroczenie...
ale teraz sama sie dziwie... boo... nie moge przypomniec sobie tych chwil kiedy bylam z nim szczesliwa... nie umiem myslec o nim jak o mojej dawnej milosci.. on w moim sercu jest nikim.. i chyba stad ta obojetosc..
zrobill cos co zamienilo moje serce w kamien.. nie umiem juz plakac... nie umiem zalowac.. w sercu mam nienawisc...
mowia ze zrobilam sie hamska... mozliwe...
ON wie ze bardzo mnie skrzywdzil.. i ciekawa jestem jak on sie teraz czuje, no bo przeciez tez mnie podobno kochal...
sie rozpisalam.. ale jakies mnie takie natchnienie wzielo zeby napisac o tym co czuje.
pozdrooo