Ja wiem, że ostrość powinna być na tym kwiatku żółtym na pierwszym planie, ale co ja poradzę na to, że wyszłam do ogródka z telefonem w kieszeni, za to bez aparatu w rękach?
No. Więc sie nie czepiać ;p
Dziś był typowy dzień z Grzesiem. Tzn. jeżdżenie wózkiem po szpitalnych katakumbach, zwiedzanie oddziałów, udając że się jest inspekcją i pomoc w ucieczce Grześka ze szpitala xD
Och i znaleźliśmy, razem z Meg i nim piękny krzak dzikiej róży. W ramach moich niedoborów witamini C, zrobimy winko "ku zdrowotności". Cobym już niedoborów nie miała xDD
Natomiast, gdy wracałam do domu, autobusem linii 112, zmolestowała mnie jakaś babcia xd Pominę fakt, że wialo od niej nalewką wiśniową... Dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o jej synu, "pierworodnym, ślubnym!", Mariuszu, partnerze "Józiu" i tym, że oni się nie lubią. Ja pierdole... I tak całe 15 minut drogi! xD
Na koniec tego facynującego dnia, zostałam zakręcona w powietrzu przez Grzegorza i walnęłam w kolumienkę w swoim własnym domu xD Oraz obrabowana z bułki, salami i ketchupu.
Dobrze było! ;D ;**