Pamiętna sobota, kiedy to zachciało nam sie przedwcześnie pożegnać wakacje i mnie ;) A że Tomek dobry chłopak przyniósł z domu weselną, rozpracowaliśmy. Ja, Tomek i Szalona machnęliśmy wszystkie kolejki, 0,7, kieliszek przedwojenny, wielki jak granat, popita woda z kranu wlana do jakiejś plastikowej butli i jeeedzieeemy ;)
Ostro się działo, ostro.
Tutaj w sadzie- ja pod rękę z Anitką i Tomkiem, musielismy się pilnować :D. Obok maszeruje Grzechu.
"Tylko, żeby Grzechu sie nie upił, lej mu mało, żeby sie nei upił" - haha i kto to mówił? Dwie, co się najbardziej schlały:) :*