tak bardzo bym chciala odnalezc zen. czy jakkolwiek mozna go nazwac. potrzebuje zaczac lubic siebie taka jaka jestem. trzecim warunkiem okreslilabym dystans do siebie ale w obie strony, mimowolnie lacze go razem ze zdaniem o sobie ogolnie. trzeba spojrzec krytycznie, konstruktywnie, by znalezc zloty srodek. ja jako umyslowa, wiecznie cierpiaca zydowska placzka jestem duzo przed granica. musze zwiekszyc o sobie swoja opinie, bo tu nie chodzi o innych. musze byc mniej krtytyczna, mniej perfekcjonistyczna i bardziej rzeczywista.
nie jestem pewna czy bycie za czy przed zlotym srodkiem jest dobre. napewno jestem przed. ale bycie za moze pchac do przodku, dawac pewnosc siebie, w tym, ze czlwowiek moze sie zgubic jak nie nakresli gornej granicy i tak powstal egocentryzm. oczywiscie skrajny, bo tu popadamy ze skrajnosci w skrajnosc mimo ze wszystko i tak ma odcienie szarosci..
pokoj ludziom dobrej woli!