Tak dawno mnie nie bylo,ze mam wrazenie ze mineło conamniej 10 lat lub dłużej.To co sie dzieje w domu wydaje sie byc inna rzeczywistoscią.Łapie się za głowe i patrze jak wszystko sie rozpierdala w drobny mak.Jak słowo rodzina traci swoją moc i jest juz tylko pustym słowem w słowniku.Wiem i zdaje sobie sprawy,ze nasza rodzina do idealnych nie nalezała i miała swoje zloty i upadki.Lecz teraz nastała tendencja spadająca.Jestem zmuszony patrzec jak coś co wydaławało mi się trwałe i prawdzie rozsypuje sie w drobny mak.Boli mnie jak to ojciec z matka się kłócą.Tatuś próbuje coś udowodnic matce co rzekomo zrobiła x lat temu.Mówią o zdarzeniach o których nie mam prawa pamiętać bo byłem smarkaty i najzwyczajnie w świecie gówno mnie to obchodziło bo liczyły się bajki inne badziewia.Nie ma znaczenia ile mam woli,nie ma znaczenia czy tego nie chce,nie ma to zadnego znaczenia bowiem zostało za duzo powiedziane, za duzo zrobione.Patrze jak nienawisc przesyca rodziców w całości.Totalny absurd.Słysze,ze to co sie dzieje nie jest to z mojej winy czy nie chodzi tu mnie i mojej osoby to nie tyczy.Lecz czuje,ze jest odwrotnie.Odczuwam na własnej skórze efekty tejże walki.Kochany tatuś stwierdził,że będzie kupował na swoj rachunek i dla siebie.To tez ma w dupie,ze ja i matka ledwo co ciągniemy z kasą by dozyc(wyjesc) do 1-szego.Musze wysłuchiwać jak wyzywa ją od kurew lecz nie ma na tyle odwagi by powiedziec tego głosno tylko głos ścisza.Kiedys uczucie nienawisci do kogos bliskiego było mi obce do teraz.Nie raz widząc jak moja matka płacze przez niego mam ochote wziąc nóz i mu wpierdolić w same serce i przekręic o 360 c by poczuł to co ja czuje kazdego dnia w tym domu.Lecz...Gdy mija złość gdy się uspokoje łapie się na tym,że bym tego nie zrobił,łapie się na tym ze na swoj sposób go kocham.I wiem,ze nigdy bym nie umiał go skreslic z mojego zycia.Poniewaz w moich zyłach płynie jego cząstka.Nie moge jej ot tak jej odrzucić.Poprostu nie umiem.
Przez te cała sytuacje zaniedbałem kontatky,nie którzy pewnie czują sie olani przeze mnie lub sla pod moim adresem epitety.Jedynie co moge powiedziec to przepraszam..Lecz mam mało czasu na cokolwiek.Gdybym wiedział jak to zmienic zrobiłbym to już dawno.Cięzko mi to ogarnąc.Ile mozna ten sam syf przyjmowac na klate ? Wykancza mnie to powoli i skutecznie...Nie wiem kiedy znowu uda mi się być on-line..Przy dobrych wiatrach to moze w przyszłym tygodniu...Nie wiem sam..Jesli ktos poczul sie urazony..Jeszcze raz przepraszam...
Do usłyszenia
Pozdrawiam.