Potrafi strzelać ślepakami, ale ból czasem jest niesamowity jak po prawdziwej broni, i tak znam siebie i odwrócę sie, na pożeganie, nie zadając sobie pytania czy robię to z przyzwyczajenia czy po prostu brakuje mi uścisku mając świadomość, że po raz kolejny cały dzień nie będę swojej drugiej zagubionej duszy widzieć. Nadal jest dla mnie zagubiona, nawet jesli siedzi obok. W każdym słowie, odruchu, geście pozostawia kolejną zagadkę., i kolejne zastanowienie a jakby sie tu zakochować. To jest imponujące, a z drugiej strony straszliwe. Żyjąc z swoim "drugim ja", tyle że doskonalszym, mającym więcej cech pozytywnych, ale jeśli ja nie wiem czasem jak się zachowam, to co mówić o drugim wcieleniu?