Kastracja to była ostatnia szansa, a guzy były spore, miałam nadzieję, że już wszystko się ułoży, ale ten cholerny najprawdopodobniej nowotwór nie dał za wygraną, postawił na swoim i wystarczył dosłownie miesiąc i kilka dni by tak osłabić i zniszczyć mi psa, psa który Zawsze Był pełen energii i radości !
Nie miałam najmniejszego pijęcia, że zacznie się od jedzenia w mniejszych ilościach a skończy w tak szybkim czasie tak tragicznie
Choróbsko dopadło nagle, niespodziewanie i w tak bardzo bardzo krótkim czasie wszystko przekreśliło. Przekreśliło moje szczęście a zostawiło tylko smutek i wciąż masę pytań, Od czego? Dlaczego tak nagle? Dlaczego tak trudno było znaleźć Nam przyczynę? I czy tylko te guzy na jądrze to wszystko powodowały, powodowały tak straszną anemię?
Brakuje mi spacerów, ganiania z jego ukochaną piłeczką bez której najchętniej by się nie rozstawał, tej energii. On Jedyny słuchał mnie perfekcyjnie, był we mnie wpatrzony, wystarczyło powiedzieć słowo już był przy mnie, tak cholernie tęśnię!
Na ścianie wisi obraz i takiego Zawsze do końca będziemy Cię pamiętać
Bo Byłeś i Jesteś najcudowniejszym psem jakiego miałam!