Nie umiem ze sobą walczyć. Chociaż nie, źle to napisałam. Bo ze sobą nie powinno się walczyć. Więc: Nie umiem walczyć z tym, co stoi mi na drodze do szczęścia, z tym, co mnie rani, niszczy.
Wciąż tylko jakieś problemy i niepowodzenia...
Człowiek krąży wśród tego samego... Wszędzie pełno kłamstw, nieszczerości, fałszywych obietnic, pocieszeń, uczuć.
Łatwo się zgubić, zwłaszcza wtedy, gdy wyciąga się rękę, by ktoś nas poprowadził, a nie dostaje się w zamian żadnej odpowiedzi.
Rozglądając się wokół, nie dostrzega się nikogo i niczego, co byłoby dla nas przyjazne. Brakuje tej bliskiej, kochanej osoby, która powiedziałaby, że też lubi moknąć na deszczu, szaleć gdy tylko się da, słuchać głośno muzyki, znać swoje zasady, a kiedy przychodzi ta gorzka chwila dla tych kochanych 50% naszego świata, wziąć je za rękę, spojrzeć prosto w oczy, otrzeć słoną kroplę bólu z policzka i tak bardzo, bardzo mocno przytulić.