no wiec tak.
jutro Wigilia.
i Boze Narodzenie.
zapowiadaja sie "wesole"swieta. juz teraz to wiem.
nie lubie swiat.
wczoraj byly jaselka.
taki... hm... nawet fajne.
oto najfajniejszy fragment ktory mowila Maryja na sam koniec przedstawienia :
PRZY MOIM ŚWIĄTECZNYM STOLE
NIE BĘDZIE GŁÓW KRÓLEWSKICH.
POSADZĘ NA ŚRODKU WIARĘ -
BO ONA DAJE MI SENS TEGO ŻYCIA.
TUŻ OBOK ZASIĄDZIE OFIARNOŚĆ -
KTÓRA SZODRZE PŁACI - NIE DOMAGAJĄC
SIĘ ZWROTÓW.
ZARAZ ZA NIĄ ODPOCZNIE SIŁA,
BY WESPRZEĆ MOJĄ DUSZĘ.
POTEM CICHO, NICZYM LATAJĄCY MOTYL
POJAWI SIĘ NADZIEJA -
BY BŁYSZCZEĆ TYSIĄCEM BLASKÓW
I MARZYĆ MI PRZETRWAĆ
A NA KOŃCU OBSYPANA PŁATKAMI ŚNIEGU
ODURZONA DZWIĘKAMI ŁEZ SPADAJĄCYCH
Z MOICH POLICZKÓW -
ZJAWI SIĘ MIŁOŚĆ - A TĄ NICZYM ZIARNO
ZBOŻA ROZDAM WSZYSTKIM I KAŻĘ
PIELĘGNOWAĆ.
sliczne.
i jeszcze "koleda dla nieobecnych"
tak mi sie nastroj dziwny udzielil...
siedze z Ola. wacham prezent. i jest mi dobrze. bo nie siedze w domu.
"wesolych świąt bez względu co to dzis znaczy"
a co dla Ciebie znaczy wesolych świąt ? ?
to wszystko co niszczy mi święta.
co niszczy mi życie.