mysh monroe za pomocą mercii.
zostałam sama na włościach, jestem chora i biorę biotyki -anty. dziś idę odebrać dowód, mimo że 18 lat skończyłam ponad rok temu. plany na dziś? wieczór z grą : mysh vs. justa. jutro pewnie uderzymy na nasze mieszkanko, w którym to ja już swój parapet mam pomalowany (na różowo!). bo ja jeszcze nie mówiłam, że mój pokój będzie różowy! jeju, ale ja strasznie kaszlę. nienawidzę byc chora, a jak na złośc zawsze mnie to dopada, kiedy zostaję sama w domu. może to mój lęk przed wyjściem z gniazda? :D o kurcza, jeśli tak mają wyglądac pierwsze tygodnie we Wro na własną rękę to dobrze, że wprowadzamy się we wrześniu, a nie w październiku.
chciałam jeszcze naskarżyć na Jv, która dała dupy i zamiast wrócić w środę, wróci dopiero w niedzielę. nie ominie jej jednak przyjemność odkażania naszego mieszkania - michael zrobił nam "nowy kibel" (w kiblu był kamień o grubości 1cm), ja zrobiłam "nową kuchenkę" (usunęłam tłuszcz - zeskrobałam, raczej - który wyglądał jakby ktoś przez 10 lat przyklejał gluty z nosa w różne części urządzenia i polewał je tłuszczem, żeby nie wyschły tylko wrosły w kuchenkę; poznałam znaczenie powiedzenia "porastać brudem"). justa zrobiła "nowe kafelki" w łazience, mi zrobiła "nowe drzwi" i wyciągnęła stare bezużyteczne naczynia z szafek w kuchni. co zostało kuszącego dla Jv? usunięcie "placka", który powstał między szafkami w kuchni z okruchów chleba i resztek masła przez X lat wpadających w tą drobną szczelinę.
yUmmiE!