Wczoraj obchodziłyśmy u Kadży urodziny Dżastina i było super...no, pomijając fakt, że dostałam od Mileny z bata :)
Najpierw american pie, a potem Milena z Dżastinem się na mnie wyżywały: "Ruch, buuh i saturdej!!! Co za dziecko!". Potem grałyśmy w butelkę i dzwoniłyśmy............:D
Kabu i Kadża na polowym łużku na plaży na wyspie Kadżabumbum:) oraz Milena i jej żelkowa Kama Sutra :). Tak, to był dziwny wieczór...:***
Tylko szkoda, że Michasi nie było...Ale knur nie żyje...